Zielona gospodarka

O backloadingu nie mówimy w Polsce jednym głosem (16624)

2013-12-20


Wynik głosowania w Parlamencie Europejskim dał Komisji Europejskiej zielone światło do zamrożenia na rynku CO2 900 mln uprawnień i zakończył pełną zwrotów batalię. Decyzja, której głównym celem było podniesienie cen jednostek EUA, a w dalszej konsekwencji zmobilizowanie biznesu do inwestowania w energię odnawialną, wywołała w Polsce różne, często skrajne opinie i emocje.

Czy decyzja ta może spowodować, że cena jednostek EUA, oscylująca od dłuższego czasu wokół poziomu 4,5 euro, znacząco się podniesie? Czy zielona energia stanie się przez to ekonomicznie konkurencyjna w stosunku do tej pozyskiwanej z paliw kopalnych? Jakie konsekwencje dla krajowej gospodarki może mieć decyzja KE? Jak komentują i oceniają ten krok przedstawiciele polityki, biznesu, organizacji prośrodowiskowych i, patrzący na świat chłodnym okiem, analitycy?

Serwis "Pracodawcy Rzeczpospolitej Polskiej" skupia się w swoim oświadczeniu na wymiarze ekonomicznym i gospodarczym decyzji PE. Ich zdaniem backloading to wyraz tendencji "do lekceważenia realiów ekonomicznych, kosztem arbitralnych i jednostronnych zobowiązań redukcyjnych, których nie ma po stronie głównych globalnych emitentów CO2". Efektem kontynuacji takiej polityki będzie, zdaniem PRP, narastanie "zjawiska ubóstwa energetycznego". Swoje konkluzje Pracodawcy RP opierają m.in. na wyliczeniach Ministerstwa Środowiska, którego zdaniem przyjęcie backloadingu będzie skutkowało stratą w budżecie w wysokości 4 mld zł w perspektywie 2020 r.

Marcin Korolec, do niedawna minister środowiska, a obecnie pełnomocnik rządu ds. polityki klimatycznej, przedstawił stanowisko Ministerstwa Środowiska. — Walczyliśmy do końca o to, aby uniemożliwić Komisji administracyjną ingerencję w rynek uprawnień — stwierdza, po czym wyraża zadowolenie, że skuteczne opóźnianie wejścia w życie propozycji KE dało efekt w postaci mniejszych rachunków za prąd, a "nasze firmy energochłonne mogły być bardziej konkurencyjne na świecie".

Jak rzadko, wtóruje tej opinii opozycja sejmowa. Konrad Szymański z PiS mówi: — Parlament uznając prawo Komisji Europejskiej do interwencji na rynku uprawnień do emisji CO2, podważył rynkowy charakter europejskiego systemu handlu emisjami .— Jednocześnie Szymański wyraził obawę o przyszłe działania: — Co gorsza, to jest tylko wstęp do tzw. zmiany strukturalnej, czyli trwałego wycofania nieznanej dziś ilości uprawnień do emisji CO2 z rynku ETS.

Zdecydowanie bardziej spokojne w tonie i wyważone są opinie ekspertów Grupy Consus. Jak mówi jej prezes Maciej Wiśniewski, sam backloading niczego nie rozwiązuje, a rynek już uwzględnia głosowanie PE — Cena już nie rośnie, a spada i zaraz później idzie do góry, czyli widać, że rynek już zdyskontował rozmowy na temat backloadingu, już wie, że to nie wpływa na cenę. — Nikły jej wpływ wynika z olbrzymiej nadpodaży szacowanej na koniec tego roku na 630 mld (z uwzględnieniem backloadingu). Po drugie, gospodarki krajów europejskich niezmiennie znajdują się w stagnacji. Zatem zapotrzebowanie na jednostki EUA jest, i jeszcze przez dłuższy czas będzie, znacznie poniżej podaży. Zatem branże, które najbardziej obawiają się efektów backloadingu, takie jak energetyka, chemia, hutnictwo czy producenci cementu nie powinny się bać. Na rynku jest zbyt duża liczba uprawnień, więc ich cena nie jest wysoka w stosunku do tego, czego oczekiwano. Bo opracowania Komisji Europejskiej mówiły, że dziś cena powinna przekroczyć 36 euro — podkreśla. — Tak więc nie jest to wielkie obciążenie dla przedsiębiorstwa, ale też nie można powiedzieć, że nie ma go w ogóle. To nie są te ceny, które powodują, że trzeba wykonać jakąś inwestycję, żeby ograniczyć wielkość emisji, bo jest to tańsze niż zakup uprawnień na rynku.

Czy oznacza to, że jesteśmy skazani na obecne status quo? Zdaniem prezesa Wiśniewskiego Komisja Europejska będzie czyniła dalsze kroki w kierunku zmiany sytuacji. W tym celu KE może włączyć do rynku nowe kraje lub nowe branże, które to działania mogą zwiększyć popyt na EUA. Jak zaznacza, nie liczy jednak na to, by przed rokiem 2020 doszło do rewolucyjnych zmian.

Jak zauważa Andrzej Kasseberg, prezes Instytutu na Rzecz Ekorozwoju, „na sprawę backloading i systemu handlu uprawnieniami do emisji trzeba spojrzeć szerzej". Podkreśla, że Polsce potrzebny jest nowy impuls rozwojowy, aby nie dołączyć do grona takich krajów jak Hiszpania, Grecja i Portugalia, które wpadły w pułapkę średniego dochodu. — Jak wykazały studia nad "Niskoemisyjną Polską 2050", takim impulsem powinna być zdecydowana polityka klimatyczna przyczyniająca się, po pierwsze do zasadniczej modernizacji sektora energetycznego, co jest koniecznością. A po drugie do znacznej poprawy efektywności energetycznej, powodując tym samym obniżenie kosztów zakupu energii, oraz do rozwoju energetyki odnawialnej zwłaszcza rozproszonej. — I dodaje: — Nie tylko zaspokaja ona potrzeby energetyczne i buduje nasze bezpieczeństwo energetyczne, ale także wytwarza energię o znacznie niższych kosztach zewnętrznych oraz tworzy szanse rozwoju lokalnych gospodarek w tym zielonych miejsc pracy. — Kassenberg dostrzega zatem w działaniach KE nie zagrożenie, ale szansę. — W tym kontekście zaostrzanie polityki klimatycznej jest dla Polski korzystnym rozwiązaniem, choć nie łatwym obecnie do wdrożenia, ale dającym szanse na znaczne korzyści w przyszłości — konkluduje.

 

Marek Korzyński, ChronmyKlimat.pl
na podstawie: energia-pl.pl, ekonews.com.pl, pracodawcyrp.pl, materiały własne

 


Niniejszy materiał został opublikowany dzięki dofinansowaniu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.


ChronmyKlimat.pl – portal na temat zmian klimatu dla społeczeństwa i biznesu. © Copyright Fundacja Instytut na rzecz Ekorozwoju
Redakcja: ul. Nabielaka 15 lok. 1, 00-743 Warszawa, tel. +48 +22 8510402, -03, -04, fax +48 +22 8510400, portal@chronmyklimat.pl