Polityka klimatyczna
O co chodzi Boliwii? (8633)
2011-01-05
Porozumienie stron podczas XVI szczytu klimatycznego w Cancún przyjęte zostało mimo sprzeciwu Boliwii. Pablo Solón, reprezentujący ten kraj, uważa, że sprawa powinna zostać rozpatrzona przez Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości, jednak Patricia Espinosa, przewodnicząca konferencji, utrzymuje, że konsensus nie oznacza jednogłośności. Gdyby jednak głos sprzeciwu należał do USA lub Chin, czy równie łatwo byłoby go zignorować?
Podczas szczytu klimatycznego w Cancún Boliwia broniła kwestii zawartych w porozumieniu „Acuerdo de los Pueblos" („Porozumienie Narodów”) podpisanym podczas alternatywnej konferencji klimatycznej, która odbyła się w kwietniu ubiegłego roku w Cochabambie. Propozycje, na które wówczas przystało 35 tysięcy osób, zostały przedstawione podczas negocjacji w Meksyku, jednak żadna z nich nie znalazła się w ostatecznym porozumieniu.
O co walczy Boliwia? Przede wszystkim, podobnie jak wcześniej w Kopenhadze, o to, aby kraje uprzemysłowione przyjęły bardziej rygorystyczne cele redukcyjne. Boliwia uważa, że nie można poprzestać na ograniczeniu wzrostu temperatury do 2oC. Dwa stopnie to za dużo! Taki wzrost może wywrzeć negatywny wpływ na życie wielu regionów naszej planety. Kraje wyspiarskie, takie jak Tuvalu, wciąż nie będą miały gwarancji na to, że nie przestaną istnieć, a np. dla Afryki średni wzrost temperatury globalnej o 2 stopnie oznaczałby faktycznie około 3 stopni, a co za tym idzie wzmożony proces pustynnienia i coraz trudniejszy dostęp do wody.
Boliwia przedstawiła również wątpliwości co do utworzenia Zielonego Funduszu Klimatycznego (Green Fund) dla wsparcia krajów rozwijających się. Do roku 2020 przewiduje się mobilizację 100 miliardów dolarów, nie wiadomo jednak skąd wziąć te środki i w jakiej formie zostaną one przekazane. Niejasne wydaje się również określenie „mobilizacja” – czy kraje potrzebujące rzeczywiście skorzystają z tego wsparcia? Co więcej, nie wiadomo, kto będzie zarządzać funduszem. Wśród kandydatów jest Bank Światowy – instytucja, która zdaniem przedstawicieli Boliwii nigdy nie dbała w równy sposób o interesy krajów rozwiniętych i rozwijających się.
Boliwia sprzeciwia się również programowi redukcji emisji z wylesień i degradacji lasów w krajach rozwiniętych (REDD+) w jego obecnej formie. Twierdzi bowiem, że dokonuje on oceny lasów na podstawie tego, ile dwutlenku węgla są one w stanie wychwycić z atmosfery, co może z kolei sprawić, ze lasy staną się częścią rynku CO2. Zamiast tego Boliwia proponuje uzależniać dofinansowanie lasów od tego, ile potrzeba, aby dany las zachować i ochronić. Odpowiednie zarządzanie może pomóc stworzyć niezbędne miejsca pracy, należy bowiem pamiętać, że to właśnie bezrobocie i bieda prowadzą do degradacji i wycinki lasów.
Podczas szczytu klimatycznego w Cancún Boliwia występowała w imieniu wszystkich ubogich państw, które cierpią z powodu skutków zmian klimatu i nawoływała innych do ich wspierania. Jednak w przeciwieństwie do tego, co wydarzyło się w Kopenhadze, gdzie sprzeciw kilku krajów zablokował przyjęcie porozumienia, w Cancún Boliwia została sama. Pozostałe kraje zrzeszone w grupie ALBA (Boliwiariańska Alternatywa dla Ameryki) głośno wyrażały poparcie dla Boliwii, jednak ostatecznie przystały na podpisanie porozumienia. Mogło to być spowodowane strachem przed utratą wsparcia finansowego ze strony krajów bogatych (w 2009 roku za niepodpisanie porozumienia kopenhaskiego USA cofnęły pomoc dla Boliwii i Ekwadoru w wysokości 2,5 i 3 mln dolarów). Możliwe też, że w oczach większości najważniejsze jest dojście do jakiegokolwiek porozumienia. Szczególnie zależało na tym samej przewodniczącej konferencji, Patrycji Espinosie, i faktycznie, po zakończeniu szczytu Meksyk był powszechnie chwalony za osiągnięcie „konsensusu” i skuteczne doprowadzenie negocjacji do końca.
Natomiast Carlos Marentes, kierownik projektu obrony praw robotników rolnych w obszarach przygranicznych między Meksykiem a USA, w wywiadzie dla radia Mundo Real mówił o Cancún w ten sposób: „Widać upór i narzucanie przez państwa północne potrzeby osiągnięcia porozumienia. Nasza obecna walka ma na celu nie dopuścić do tego, żeby doszło do porozumienia, bo uważamy, że to lepsze niż niekorzystne porozumienie”.
Evo Morales podczas wystąpienia na alternatywnej konferencji w Cancún, zorganizowanej przez Vía Campesina, ostrzegał, że porzucenie założeń protokołu z Kioto grozi „ekobójstwem”. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że podczas następnego szczytu klimatycznego w Afryce Południowej uda się podjąć naprawdę skuteczne kroki, aby do tego nie dopuścić.
Agata Golec, Chronmyklimat.pl
na podstawie: www.cc2010.mx, www.cmpcc.org, www.boliviaun.net, www.publico.es, www.diagonalperiodico.net, www.viacampesina.net, www.bas.sejm.gov.pl
O co walczy Boliwia? Przede wszystkim, podobnie jak wcześniej w Kopenhadze, o to, aby kraje uprzemysłowione przyjęły bardziej rygorystyczne cele redukcyjne. Boliwia uważa, że nie można poprzestać na ograniczeniu wzrostu temperatury do 2oC. Dwa stopnie to za dużo! Taki wzrost może wywrzeć negatywny wpływ na życie wielu regionów naszej planety. Kraje wyspiarskie, takie jak Tuvalu, wciąż nie będą miały gwarancji na to, że nie przestaną istnieć, a np. dla Afryki średni wzrost temperatury globalnej o 2 stopnie oznaczałby faktycznie około 3 stopni, a co za tym idzie wzmożony proces pustynnienia i coraz trudniejszy dostęp do wody.
Boliwia przedstawiła również wątpliwości co do utworzenia Zielonego Funduszu Klimatycznego (Green Fund) dla wsparcia krajów rozwijających się. Do roku 2020 przewiduje się mobilizację 100 miliardów dolarów, nie wiadomo jednak skąd wziąć te środki i w jakiej formie zostaną one przekazane. Niejasne wydaje się również określenie „mobilizacja” – czy kraje potrzebujące rzeczywiście skorzystają z tego wsparcia? Co więcej, nie wiadomo, kto będzie zarządzać funduszem. Wśród kandydatów jest Bank Światowy – instytucja, która zdaniem przedstawicieli Boliwii nigdy nie dbała w równy sposób o interesy krajów rozwiniętych i rozwijających się.
Boliwia sprzeciwia się również programowi redukcji emisji z wylesień i degradacji lasów w krajach rozwiniętych (REDD+) w jego obecnej formie. Twierdzi bowiem, że dokonuje on oceny lasów na podstawie tego, ile dwutlenku węgla są one w stanie wychwycić z atmosfery, co może z kolei sprawić, ze lasy staną się częścią rynku CO2. Zamiast tego Boliwia proponuje uzależniać dofinansowanie lasów od tego, ile potrzeba, aby dany las zachować i ochronić. Odpowiednie zarządzanie może pomóc stworzyć niezbędne miejsca pracy, należy bowiem pamiętać, że to właśnie bezrobocie i bieda prowadzą do degradacji i wycinki lasów.
Podczas szczytu klimatycznego w Cancún Boliwia występowała w imieniu wszystkich ubogich państw, które cierpią z powodu skutków zmian klimatu i nawoływała innych do ich wspierania. Jednak w przeciwieństwie do tego, co wydarzyło się w Kopenhadze, gdzie sprzeciw kilku krajów zablokował przyjęcie porozumienia, w Cancún Boliwia została sama. Pozostałe kraje zrzeszone w grupie ALBA (Boliwiariańska Alternatywa dla Ameryki) głośno wyrażały poparcie dla Boliwii, jednak ostatecznie przystały na podpisanie porozumienia. Mogło to być spowodowane strachem przed utratą wsparcia finansowego ze strony krajów bogatych (w 2009 roku za niepodpisanie porozumienia kopenhaskiego USA cofnęły pomoc dla Boliwii i Ekwadoru w wysokości 2,5 i 3 mln dolarów). Możliwe też, że w oczach większości najważniejsze jest dojście do jakiegokolwiek porozumienia. Szczególnie zależało na tym samej przewodniczącej konferencji, Patrycji Espinosie, i faktycznie, po zakończeniu szczytu Meksyk był powszechnie chwalony za osiągnięcie „konsensusu” i skuteczne doprowadzenie negocjacji do końca.
Natomiast Carlos Marentes, kierownik projektu obrony praw robotników rolnych w obszarach przygranicznych między Meksykiem a USA, w wywiadzie dla radia Mundo Real mówił o Cancún w ten sposób: „Widać upór i narzucanie przez państwa północne potrzeby osiągnięcia porozumienia. Nasza obecna walka ma na celu nie dopuścić do tego, żeby doszło do porozumienia, bo uważamy, że to lepsze niż niekorzystne porozumienie”.
Evo Morales podczas wystąpienia na alternatywnej konferencji w Cancún, zorganizowanej przez Vía Campesina, ostrzegał, że porzucenie założeń protokołu z Kioto grozi „ekobójstwem”. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że podczas następnego szczytu klimatycznego w Afryce Południowej uda się podjąć naprawdę skuteczne kroki, aby do tego nie dopuścić.
Agata Golec, Chronmyklimat.pl
na podstawie: www.cc2010.mx, www.cmpcc.org, www.boliviaun.net, www.publico.es, www.diagonalperiodico.net, www.viacampesina.net, www.bas.sejm.gov.pl
ChronmyKlimat.pl – portal na temat zmian klimatu dla społeczeństwa i biznesu. © Copyright Fundacja Instytut na rzecz Ekorozwoju
Redakcja: ul. Nabielaka 15 lok. 1, 00-743 Warszawa, tel. +48 +22 8510402, -03, -04, fax +48 +22 8510400, portal@chronmyklimat.pl