Polityka klimatyczna
Niemcy: czy węgiel zastąpił atom? (18325)
2015-03-16Elektrownia atomowa Isar k. Essenbach (Bawaria) będzie pracować do 2022. Fot. picmasta, flickr, (CC BY-NC-SA 2.0)
Twierdzi się, jakoby w Niemczech odejście od atomu przywróciło do łask energię z węgla. Eksperci dowodzą jednak, że puste miejsce po atomie wypełniło OZE. Węgiel ma się dobrze, bo... wypiera gaz.
Według ośrodka analiz AG Energiebilanzen produkcja energii z węgla brunatnego w Niemczech w roku 2013 wzrosła do najwyższego poziomu od roku 1990, po czym nieznacznie spadła. Renesans energetyki węglowej zbiegł się z likwidacją elektrowni jądrowych – programem wznowionym przez niemiecki rząd w 2011 roku, a będącym kluczowym elementem transformacji energetycznej Energiewende.
Czy prawdą jest, że to rezygnacja z niemal zeroemisyjnego atomu przyczyniła się do renesansu wysokoemisyjnego węgla? – To nieprawda – twierdzi Oliver Krischer, przewodniczący grupy parlamentarnej Zielonych w Bundestagu. – Elektrownie jądrowe produkują prąd w sposób nieelastyczny. Tak czy owak, nie pasują do systemu zbudowanego wokół źródeł odnawialnych, o zmiennym profilu produkcji energii.
Co więcej, wiele opracowań wskazuje, że lukę powstałą w wyniku likwidacji elektrowni jądrowych wypełniają źródła odnawialne, a nie węgiel. Zdaniem Carstena Petersdorffa, dyrektora na kraje niemieckojęzyczne w firmie konsultingowej Ecofys: – Udział atomu w produkcji energii spadł o ok. 7% w latach 2010-2013, jednak równocześnie o 7,5% wzrósł udział odnawialnych źródeł energii. To dowodzi, że z powodzeniem mogą one wypełnić lukę powstałą w wyniku rezygnacji z atomu.
Gaz na przegranej pozycji
Niestety, mimo że średnia produkcja ze źródeł odnawialnych równoważy braki związane z wygaszaniem bloków jądrowych, obecnie OZE nie jest w stanie utrzymać stabilnego poziomu produkcji. Wielu specjalistów ds. transformacji energetycznej uważa, że elektrownie gazowe to najlepsze rezerwowe źródło energii w systemie coraz bardziej zdominowanym przez OZE, potrafią bowiem zwiększyć lub zmniejszyć produkcję w ciągu zaledwie kilkunastu minut. Co więcej, spalanie gazu ziemnego powoduje niższe emisje CO₂, niż w przypadku innych paliw kopalnych.
Niestety gaz wypierany jest z rynku przez węgiel – wydobywany w Niemczech (węgiel brunatny) lub sprowadzany tanio z Rosji i USA (węgiel kamienny). Od roku 2012 ceny węgla na świecie spadły o 30%. Wzrost konkurencyjności węgla w Europie wynika również z niskich cen pozwoleń na emisję CO₂ w ramach Europejskiego Systemu Handlu Emisjami. W rezultacie istniejące elektrownie węglowe zwiększyły produkcję, kompensując spadki produkcji w elektrowniach gazowych, którym zaszkodziły niskie ceny hurtowe na giełdzie energii.
A to wpływa na emisje w krajach sąsiadujących. W Niemczech rośnie podaż prądu z elektrowni węglowych, ale za to spada popyt. Rośnie więc eksport taniej energii do Austrii, Holandii i Francji, co i tam eliminuje z rynku część elektrowni gazowych. W roku 2014 padł nowy rekord eksportu energii netto.
Jak rozwiązać węglową łamigłówkę?
Według minister środowiska Barbary Hendricks sposobem na emisje z węgla jest naprawa europejskiego systemu handlu emisjami (EU ETS). Spalanie węgla powoduje wyższe emisje, niż spalanie gazu, jednak węgiel jest wciąż nieznacznie tańszy. W teorii, by jego cena wzrosła, koncerny energetyczne powinny płacić więcej za możliwość „zanieczyszczania” atmosfery CO₂. Jednak na rynku jest nadmierna ilość pozwoleń na emisje, stąd też ich cena spadła. W rezultacie węgiel pozostaje opłacalnym źródłem energii.
W scenariuszu ograniczenia emisji o 40% niemiecki rząd założył, że w 2020 roku cena za tonę CO₂ wyniesie 14 euro. Według badaczy z Niemieckiego Instytutu Badań nad Gospodarką (DIW) energia z węgla brunatnego będzie droższa niż energia z innych źródeł, tylko jeśli cena za tonę wyemitowanego dwutlenku węgla wzrośnie powyżej 40 euro. Tymczasem na początku 2014 roku cena pozwoleń na emisję spadła do 2,81 euro za tonę CO₂. Średnia cena od stycznia 2013 roku oscyluje wokół 5 euro.
W obecnym okresie funkcjonowania EU ETS Unia Europejska próbuje ograniczyć ilość pozwoleń będących w obiegu przy pomocy mechanizmu zwanego „backloading”. By wywołać niedobór pozwoleń, czasowo wycofuje się pewną ich liczbę, z założeniem, że wrócą one na rynek w późniejszym terminie. Na przyszłość Komisja Europejska proponuje nowy instrument – mechanizm rezerwy stabilizacyjnej rynku ETS (Market Stability Reserve - MSR), utworzonej z wycofanych z rynku pozwoleń na emisje. Zgodnie z propozycją Komisji mechanizm miałby zostać uruchomiony w roku 2020. Służyłby kontroli podaży certyfikatów (i ich cen) w okresach zaburzeń, takich jak kryzysy gospodarcze.
Niemcy chcą, by system ruszył do roku 2017. Poparcia dla tego pomysłu szukają u innych krajów UE. W raporcie ośrodka analiz Agora Energiewende podkreśla się, że naprawa ETS to sprawa nagląca – system czeka zapaść, o ile ceny będą wciąż oscylować wokół obecnych pięciu euro. Według dyrektora Agora Energiewende Patricka Graichena sam mechanizm rezerwy stabilizacyjnej nie wystarczy, by Niemcy zrealizowały swój 40-procentowy cel redukcyjny. Konieczne jest wprowadzenie dodatkowego, krajowego narzędzia kontroli emisji.
Ekspert Zielonych, Oliver Krischer, popiera ideę naprawy ETS, jednak domaga się dodatkowych działań – na wypadek, gdyby ceny uprawnień do emisji CO₂ nie wzrosły wystarczająco, by osłabić konkurencyjność węgla. – Niemcy powinny rozważyć wprowadzenie minimalnej ceny uprawnień do emisji, tak jak Wielka Brytania, albo podatku węglowego, tak jak Holandia. Takie inicjatywy ułatwiają handel emisjami na poziomie europejskim.
Tłumaczenie: Marta Śmigrowska. Źródło: Clean Energy Wire (CLEW)
ChronmyKlimat.pl – portal na temat zmian klimatu dla społeczeństwa i biznesu. © Copyright Fundacja Instytut na rzecz Ekorozwoju
Redakcja: ul. Nabielaka 15 lok. 1, 00-743 Warszawa, tel. +48 +22 8510402, -03, -04, fax +48 +22 8510400, portal@chronmyklimat.pl