więcej


Inicjatywy lokalne

Taryfy stałe gwarancją tańszego i stabilnego rozwoju energetyki rozproszonej (17999)

2014-12-16

Drukuj
galeria

Podstawą energetyki prosumenckiej muszą być taryfy gwarantowane. Tylko takie rozwiązanie zapewni dostęp do systemu wsparcia szerokiemu gronu zainteresowanych (czyli nie tylko bogatych) oraz obniży ceny instalacji.

Opierając rozwój mikro-OZE wyłącznie na dotacjach (np. w ramach programu „Prosument”), będziemy skazani na droższe urządzenia, na które tylko stać będzie tylko bogatych. Przy okazji warto zauważyć, że zawsze będzie brakowało wsparcia na rozwój mikro-OZE do planowanych poziomów.

Jak to działa?

Wyobraź sobie, że przychodzi do Ciebie kuzyn z prośbą o pożyczenie pieniędzy na mały interes. Chce rozkręcić sprzedaż kredek. Wiesz, że jak mu się nie powiedzie, to pieniędzy Ci nie odda, więc pytasz go: „skąd mam wiedzieć, czy mi oddasz kasę?”

Kuzyn mówi: „Kupię 100 kredek po złotówce od producenta. Później sprzedam je po cenach rynkowych – a myślę, że jeśli się uda, to pójdą po 1,20 zł; jeśli będzie kiepski rynek, to za 0,80 zł. A jeśli ludzie w ogóle nie będą chcieli kupować, to przynajmniej będę miał kredki.” Jeśli masz głowę na karku, to pieniędzy nie pożyczysz – bo intencje kuzyna mogą być szlachetne, wiara w biznes olbrzymia, ale ryzyko zbyt wielkie.

A teraz wyobraź sobie, że mówi: „Kupię 100 kredek po złotówce od producenta, a ponieważ już mam podpisany kontrakt ze szkołą, sprzedam je za 1,10 zł.” No, wtedy kuzyna można podratować. Może nawet odpali kilka groszy z zysku.

Na podobnych zasadach działa pożyczka w banku.

Jeśli poprosisz o pożyczkę na mikroinstalację produkującą energię elektryczną, to bank będzie chciał wiedzieć, czy i kiedy się ona zwróci. Jeśli nie będzie gwarancji odbioru energii po stałej taryfie lub będzie po stawce tak niskiej, że okres zwrotu będzie bardzo długi, to bank może i pożyczy pieniądze, ale na bardzo słabych warunkach. Jeśli zaś istniałby system wsparcia gwarantujący opłacalność inwestycji, to wiele banków zaczęłoby konkurować o takich klientów niższymi stawkami pożyczek.

Rozbieżność między kosztem kredytów mniej lub bardziej ryzykownych może być bardzo duża. Bez systemu taryf gwarantowanych, z wysokim ryzykiem można się spodziewać pożyczek z oprocentowaniem komercyjnym, czyli ok. 12% w skali roku. Jeśli zaś pożyczka byłaby obarczona mniejszym ryzykiem, można by przypuszczać, że warunki by się zmieniły i oprocentowanie mogłoby poziomem być zbliżone do kredytów hipotecznych (czyli ok 8% lub mniej). W skali całej inwestycji (koszt instalacji rzędu 22 000 zł, po 15 latach spłaty), różnica w jej cenie jest olbrzymia, bo wynosi aż 10 000 zł! (47 500 v. 37 500 zł – wg kalkulatora Bankier.pl).

Zatem rodzi się pytanie: dlaczego wciąż słyszymy, że rozwój mikro-OZE w oparciu o ceny gwarantowane jest droższy niż proponowany system w projekcie ustawy o OZE?

Wynika to chyba z tego, że jeśliby się w końcu zaczęło opłacać produkowanie energii z mikroźródeł, tych instalacji przybyłoby całkiem sporo. A tego byśmy nie chcieli – w końcu miejsce Kowalskiego jest przy kasie na poczcie, gdzie opłaca rachunki za prąd i ciepło, a nie na dachu podczas czyszczenia swojego panelu słonecznego czy w trakcie koszenia trawy przy mikrowiatraku.

Często słyszanym argumentem jest to, że tylko bogatych będzie stać na własne mikroźródła, a biedni będą przez to płacić wyższe rachunki za prąd. Przecież tylko bogaci mieszkają w domach – i tylko przy domach istnieją warunki do produkcji energii elektrycznej, prawda?

Prawda jest taka, że „…budynki jednorodzinne stanowią prawie połowę wszystkich budynków mieszkalnych w Polsce (według danych Głównego Urzędu Statystycznego z 2012 roku to 46,4%) i żyje w nich prawie połowa Polaków” (źródło: renowacja2050.pl). W tych domach mieszkają zarówno bardziej, jak i mniej zamożne rodziny. Tak samo jest w blokach mieszalnych, gdzie warunki dla rozwoju mikro-OZE również istnieją, np. na dachach i ścianach.

Warunki do produkcji energii z mikroinstalacji OZE nie są więc ograniczone ani wyłącznie do domków jednorodzinnych, ani do bogatszej części społeczeństwa. Ale żeby to drugie było prawdą, musi się jeszcze trochę zmienić.

Przy obecnych propozycjach w ustawie nie opłaca się brać pożyczki z banku na mikroinstalację. Według analizy Instytutu Energetyki Odnawialnej pt. „Analiza rzeczywistych korzyści wynikających z proponowanych przez rząd mechanizmów wsparcia dla prosumentów według rządowego projektu ustawy o odnawialnych źródłach energii”, różnica między kupowaniem prądu z sieci a kosztami zakupu, utrzymania i spłacania instalacji fotowoltaicznej wynosi prawie 2 500 zł na rok.

Czyli podwaja się koszt konsumpcji energii elektrycznej, jeśli pochodzi ona z własnej instalacji. Jeśliby się odjęło koszty pożyczki, to ta różnica by drastycznie spadła do około 500 zł (przy optymalnym doborze mocy do konsumpcji). Czyli nawet jeśli z pobudek hobbistycznych (nie z ekonomicznych – bo nadal jest strata 500 zł na rok) chciałoby się zainstalować mikroźródło, to trzeba by mieć odłożone 22 000 zł. A różnica między bardziej lub mniej zamożnymi osobami nie zależy od tego, czy mieszkają w domu czy w bloku, lecz od tego, czy mają na koncie dużo gotówki do dyspozycji.

Tym samym staje się oczywiste, że to obecna propozycja legislacyjna będzie umacniała przepaść w Polsce między zamożnymi a ubogimi.

Jeśli zaś weszłaby poprawka Prosumencka, dużo większa rzesza Polaków mogłaby skorzystać z instalacji, ponieważ koszt kredytu byłby mniejszy, stała cena skupu energii gwarantowałaby opłacalność inwestycji, a w szerszej perspektywie producenci instalacji w końcu zobaczyliby, że w Polsce tworzy się w tym segmencie rynek zbytu i rynek usług. Oprócz nowych miejsc pracy, skala masowego wdrażania takich rozwiązań doprowadziłaby do obniżek cen instalacji w przyszłości. Przy okazji warto zauważyć, że poprawka Prosumencka przewidziała oddanie regulatorowi możliwość kontrolowania zarówno ilości nowych mocy, jak i ilości przeznaczanego wsparcia w czasie, żeby rozwój był kontrolowany i technologicznie zbilansowany.

Biogaz i biomasa

Rozwoju rozproszonych mikroźródeł nie można bowiem ograniczać wyłącznie do fotowoltaiki i wiatru.

Wiele osób nie pamięta, że biogaz i biomasa ze źródeł lokalnych to kluczowe odnawialne źródła energii, które muszą mieć możliwość rozwoju w systemie rozproszonym. Są to źródła z możliwością bilansowania zapotrzebowania na energię szczególnie w momentach braku i słońca, i wiatru (które nota bene można prognozować).

Jednak w proponowanym systemie aukcyjnym, pomimo że wyznaczono (zaledwie) 25% wsparcia na źródła do 1MW, nie ma zapisów pozwalających na równomierny i stabilny rozwój tych technologii. Tym samym nie ma możliwości długoterminowego planowania lokalnej gospodarki energetycznej. Jeśli bowiem planowane instalacje będą musiały między sobą konkurować w ramach aukcji, to nie zawsze będą wygrywały te potrzebne do bilansowania zapotrzebowania w danej gminie. I zamiast biogazowni w gminie N, powstanie wiatrak w gminie M. Dlatego tak istotna jest kolejna poprawka (tzw. koszykowa), pozwalająca konkurować poszczególnym technologiom między sobą w ramach aukcji, nie dopuszczając do sytuacji, w której rozwijamy wyłącznie (tańsze) źródła niestabilne.

Nikt nie powiedział, że regulowanie rozwoju odnawialnych źródeł energii będzie proste. Najłatwiej byłoby pozwolić, by rynek sam określił optymalny kierunek rozwoju miksu energetycznego. Niestety, rynek nie weryfikuje kosztów zewnętrznych produkcji energii w konwencjonalnych blokach energetycznych i dlatego regulator musi interweniować. Nawet najwięksi przeciwnicy rozwoju rozproszonej zielonej energetyki muszą spojrzeć prawdzie w oczy – czas dominacji dużej energetyki opartej na paliwach kopalnych jest policzony. Społeczeństwo ma dość płacenia za koszty środowiskowe i zdrowotne technologii konwencjonalnych.

Polityka klimatyczno-energetyczna nie skończy się w roku 2020, a Polak w końcu zaczyna rozumieć, że nie musi być dojną krową korporacji energetycznych.

Tobiasz Adamczewski

 


Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej