Aktualności
Kłopotliwy gaz łupkowy (9220)
2010-10-29
Choć w Polsce gaz łupkowy z pewnością występuje, to nie wiadomo, czy zostaną znalezione złoża, z których będzie go można wydobywać. O tym, jakie trudności wiążą się z wydobyciem gazu łupkowego opowiadał geolog, prof. Zbigniew Wójcik podczas wrześniowego XIV Festiwalu Nauki w Warszawie.
źródło: PAP – Nauka w Polsce, Ludwika Tomala
www.naukawpolsce.pap.pl
Jak powiedział Wójcik, w Polsce są ponad 3 bln metrów sześciennych gazu łupkowego. "Wystarczyłoby państwu, państwa wnukom i prawnukom – zapewnił geolog. – Jesteśmy pewni, że gaz w Polsce istnieje, ale nie mamy pewności, czy da się go wydobyć i czy uda się zidentyfikować złoże, które będzie możliwe do eksploatacji.
Problemem jest zidentyfikowanie złoża. – Jedno wiercenie, dwa czy dziesięć nic nie dadzą. Dadzą tylko obraz. Żeby zmierzyć złoże do eksploatacji, trzeba takich wierceń zrobić dziesiątki – podkreślił Wójcik.
Poszukiwania będą utrudnione przez głębokość wierceń. – Chcemy eksploatować to, co jest na głębokości od 3,5 do 4,5 tys. m, bo jest tam odpowiedni wskaźnik termiczny. Do tego dostosowane przedsiębiorstwa, które już wiercą. Ta strefa jest najbardziej interesująca – powiedział badacz. Jak zaznaczył, wiercenie na głębokość 4 tys. m trwa około pół roku.
W tym roku w Polsce przeprowadzono dopiero dwa wiercenia poszukiwawcze. Jedno w Markowoli koło Kozienic, wwiercono się na głębokość ponad 3 tys. m i zgodnie z planem dotarto do łupków zawierających gaz; drugie wiercenie wykonano na północy Polski.
Jak opisywał ekspert, zanim zrobi się wiercenie, konieczny jest sondaż geofizyczny. W ziemi robi się otwór o głębokości 10 m i detonuje się tam ładunek wybuchowy. Na powierzchni ziemi w pewnej odległości od szybu ustawione są na taśmie sejsmograficznej aparaty, które notują przejście fali przez różne ośrodki. Analizując prędkości przechodzenia tych fal, można zidentyfikować, gdzie znajdują się łupki.
W Polsce na terenach występowania łupków, budowa geologiczna jest skomplikowana. Osady są silnie pofałdowane. Trzeba więc będzie wziąć pod uwagę, że wydobycie łupków będzie dużo trudniejsze niż w Ameryce. Tam temperatura złóż pozwala na wydobycie gazu nawet z głębokości 1000 m – zaznaczył prof. Wójcik.
Dodał, że łupki zawierające gaz pochodzą z wielu er paleozoicznych, ale te, które są ważne dla Polski pochodzą z górnego ordowiku i dolnego syluru. Gaz ten jest pochodzenia organicznego, powstał m.in. ze szczątków glonów, ryb, roślin, a nawet stosunkowo słabo rozwiniętych kręgowców.
Gaz ukryty jest w porowatych łupkach, a skała jest dla niego rodzajem sorbentu, a więc pochłania gaz. – Żeby wydobyć gaz z łupków, które bardzo słabo przepuszczają powietrze i wodę, można skorzystać z techniki szczelinowania. Największym problemem jest to, żeby tak rozbić warstwę pod ziemią, by skupienia gazu łupkowego mogły być wyprowadzone na powierzchnię – wyjaśniał Wójcik.
Część szybu wiertniczego schodzi pionowo w głąb ziemi – opowiadał – a następnie zakręca i przebiega poziomo, pod złożem łupków, w których jest uwięziony gaz. Zaczyna się robić wybuchy, które powodują spękanie skał i uwolnienie gazu. Pod ziemię wprowadza się odpowiednio podgrzaną wodę z chemikaliami i piaskiem, które zapełniają szczeliny i wyprowadzają gaz spod ziemi. – Na jeden otwór potrzebnych jest 1000 m3 wody. Ale nie grozi to nadmiernym zanieczyszczeniem – uspokajał profesor.
Pojawia się jednak inny problem. Przy dużych wybuchach spękania obejmują nie tylko skały z uwięzionym gazem, ale i skały znajdujące się powyżej. Cierpią na tym płytkie warstwy wody gruntowej, które, jak zaznacza geolog, przy szczelinowaniu zawsze są zanieczyszczone. – Amerykanie w tych rejonach dowożą wodę do gospodarstw – powiedział prof. Wójcik.
Geolog podkreślał, że jeszcze nigdzie w Europie nie eksploatuje się gazu łupkowego. Nawierty były prowadzone w Holandii. Jednak na mapie Europy, którą prezentował naukowiec to przez Polskę przebiega największy na naszym kontynencie pas, w którym znajdują się łupki.
Problemem jest zidentyfikowanie złoża. – Jedno wiercenie, dwa czy dziesięć nic nie dadzą. Dadzą tylko obraz. Żeby zmierzyć złoże do eksploatacji, trzeba takich wierceń zrobić dziesiątki – podkreślił Wójcik.
Poszukiwania będą utrudnione przez głębokość wierceń. – Chcemy eksploatować to, co jest na głębokości od 3,5 do 4,5 tys. m, bo jest tam odpowiedni wskaźnik termiczny. Do tego dostosowane przedsiębiorstwa, które już wiercą. Ta strefa jest najbardziej interesująca – powiedział badacz. Jak zaznaczył, wiercenie na głębokość 4 tys. m trwa około pół roku.
W tym roku w Polsce przeprowadzono dopiero dwa wiercenia poszukiwawcze. Jedno w Markowoli koło Kozienic, wwiercono się na głębokość ponad 3 tys. m i zgodnie z planem dotarto do łupków zawierających gaz; drugie wiercenie wykonano na północy Polski.
Jak opisywał ekspert, zanim zrobi się wiercenie, konieczny jest sondaż geofizyczny. W ziemi robi się otwór o głębokości 10 m i detonuje się tam ładunek wybuchowy. Na powierzchni ziemi w pewnej odległości od szybu ustawione są na taśmie sejsmograficznej aparaty, które notują przejście fali przez różne ośrodki. Analizując prędkości przechodzenia tych fal, można zidentyfikować, gdzie znajdują się łupki.
W Polsce na terenach występowania łupków, budowa geologiczna jest skomplikowana. Osady są silnie pofałdowane. Trzeba więc będzie wziąć pod uwagę, że wydobycie łupków będzie dużo trudniejsze niż w Ameryce. Tam temperatura złóż pozwala na wydobycie gazu nawet z głębokości 1000 m – zaznaczył prof. Wójcik.
Dodał, że łupki zawierające gaz pochodzą z wielu er paleozoicznych, ale te, które są ważne dla Polski pochodzą z górnego ordowiku i dolnego syluru. Gaz ten jest pochodzenia organicznego, powstał m.in. ze szczątków glonów, ryb, roślin, a nawet stosunkowo słabo rozwiniętych kręgowców.
Gaz ukryty jest w porowatych łupkach, a skała jest dla niego rodzajem sorbentu, a więc pochłania gaz. – Żeby wydobyć gaz z łupków, które bardzo słabo przepuszczają powietrze i wodę, można skorzystać z techniki szczelinowania. Największym problemem jest to, żeby tak rozbić warstwę pod ziemią, by skupienia gazu łupkowego mogły być wyprowadzone na powierzchnię – wyjaśniał Wójcik.
Część szybu wiertniczego schodzi pionowo w głąb ziemi – opowiadał – a następnie zakręca i przebiega poziomo, pod złożem łupków, w których jest uwięziony gaz. Zaczyna się robić wybuchy, które powodują spękanie skał i uwolnienie gazu. Pod ziemię wprowadza się odpowiednio podgrzaną wodę z chemikaliami i piaskiem, które zapełniają szczeliny i wyprowadzają gaz spod ziemi. – Na jeden otwór potrzebnych jest 1000 m3 wody. Ale nie grozi to nadmiernym zanieczyszczeniem – uspokajał profesor.
Pojawia się jednak inny problem. Przy dużych wybuchach spękania obejmują nie tylko skały z uwięzionym gazem, ale i skały znajdujące się powyżej. Cierpią na tym płytkie warstwy wody gruntowej, które, jak zaznacza geolog, przy szczelinowaniu zawsze są zanieczyszczone. – Amerykanie w tych rejonach dowożą wodę do gospodarstw – powiedział prof. Wójcik.
Geolog podkreślał, że jeszcze nigdzie w Europie nie eksploatuje się gazu łupkowego. Nawierty były prowadzone w Holandii. Jednak na mapie Europy, którą prezentował naukowiec to przez Polskę przebiega największy na naszym kontynencie pas, w którym znajdują się łupki.
źródło: PAP – Nauka w Polsce, Ludwika Tomala
www.naukawpolsce.pap.pl
ChronmyKlimat.pl – portal na temat zmian klimatu dla społeczeństwa i biznesu. © Copyright Fundacja Instytut na rzecz Ekorozwoju
Redakcja: ul. Nabielaka 15 lok. 1, 00-743 Warszawa, tel. +48 +22 8510402, -03, -04, fax +48 +22 8510400, portal@chronmyklimat.pl