Aktualności

Biogazownie – najbardziej stabilne odnawialne źródło energii w Polsce (15040)

2012-11-15


Aż połowa energii elektrycznej produkowanej w Polsce ze źródeł odnawialnych pochodzi ze spalania biomasy (m.in. słomy). Z biogazowni – niecałe 5 proc. Mimo, że to te drugie, według ekspertów i ekologów, są dużo lepszym źródłem energii.

11 listopada Polska Agencja Prasowa opublikowała dość obszerny artykuł o biogazowniach rolniczych w Polsce. Zofia Ossowska z firmy BioEnergy Project stwierdziła w nim, że instalacje biogazowe są najbardziej stabilnym źródłem energii odnawialnej w naszym kraju. Miała na myśli to, że w przeciwieństwie do elektrowni wiatrowych, słonecznych czy wodnych mogą one produkować energię niemal bez przerwy (przez 85-95 proc. godzin w roku) i cały czas w tej samej ilości. Nie mówiąc o tym, że mniej niż wiatraki czy siłownie wodne (wymagające budowy tam na rzekach) ingerują w krajobraz i środowisko.

Łukasz Wilczyński, specjalista ds. energetyki odnawialnej w firmie KWE Technika Energetyczna, dodał, że dzięki biogazowniom gospodarstwa rolne mogą zyskać nowe źródło dochodów i bezpieczny, naturalny nawóz. A to drugie, jego zdaniem, niweluje ryzyko wyjałowienia gleby, które występuje, gdy rolnicy nastawiają się na biomasę (np. słomę), przeznaczoną do spalenia w elektrowniach czy ciepłowniach. W tym miejscu warto dodać, że obecnie aż połowa prądu w Polsce wytwarzanego ze źródeł odnawialnych pochodzi właśnie ze spalania biomasy (z czego większość z tzw. współspalania, polegającego na dosypywaniu biomasy do kotłów węglowych). Mimo, że to bardzo mało wydajna metoda produkcji prądu. W dużych elektrowniach jej efektywność wynosi 20-30 proc., co oznacza, że tylko taka część energii zawartej w spalanej tam biomasie jest przetworzona na prąd. Reszta się marnuje. Dla porównania efektywność energetyczna biogazowni dochodzi do 80 proc. (w przypadku elektrowni słonecznych to co najwyżej 25 proc.). M.in. dzięki jednoczesnej produkcji prądu i ciepła.

Dlaczego mimo tylu zalet biogazowni rolniczych tak wolno u nas przybywa (w 2011 r. było ich w Polsce tylko kilkanaście)? Z czterech powodów. Po pierwsze są one, niestety, wciąż bardzo drogie w budowie. Biogazownia o mocy 1 MW kosztuje aż 15-16 mln zł. Po drugie nie jest łatwa ich eksploatacja i w przypadku zakupu surowca (choćby w części) może być bardzo kosztowna. Po trzecie wsparcie państwa dla tych inwestycji jest na razie niewystarczające. Po czwarte wreszcie często przeciwko ich budowie protestują lokalne społeczności. Obawiając się m.in. tego, że biogazownie będą „truć” i cuchnąć na całą okolicę, choć w rzeczywistości to proekologiczne instalacje, które, jeśli są właściwie zaprojektowane i eksploatowane, nie będą uciążliwe dla otoczenia bardziej niż zwykłe gospodarstwo rolne. Ich „proekologiczność” polega m.in. na tym, że rozwiązują problem śmierdzącej i pełnej mikroorganizmów chorobotwórczych gnojowicy, obornika i odchodów zwierzęcych, które obecnie polscy rolnicy wywożą – jak nawóz - na pola. W biogazowni mogą służyć one jako surowiec do produkcji biogazu, w której jedynym produktem ubocznym jest tzw. poferment (jego zapach powinien przypominać zapach ziemi, humusu, w każdym razie jest bez porównania mniej przykry i intensywny niż fetor gnojowicy, obornika i odchodów zwierzęcych). Służący jako nawóz.

Według cytowanego przez PAP Łukasza Wilczyńskiego z firmy KWE Technika Energetyczna do przyspieszenia rozwoju biogazowni w Polsce potrzebne są jasne zasady ich lokalizacji instalacji biogazowych oraz przejrzysty, stabilny i atrakcyjniejszy niż dziś system ich wsparcia przez państwo. Chodzi m.in. o to, żeby budowa biogazowni rolniczych nie wymagała zmiany planu zagospodarowania przestrzennego (długotrwałej i mogącej zablokować taką inwestycję), żeby na gruntach rolnych można je było wznosić bez stosowania tej procedury. Innymi słowy bez zmieniania w planie przeznaczenia tych gruntów.

Zofia Ossowska z firmy BioEnergy Project zasugerowała z kolei, że w sytuacji, gdy produkcja energii odnawialnej w Polsce opiera się głównie o tzw. współspalanie biomasy (nie wymagające kosztownych inwestycji), to inwestycjom w biogazownie trudno zapewnić opłacalność. Bo - bardzo opłacalne przy obecnym systemie wsparcia energetyki odnawialnej w Polsce - współspalanie czy spalanie w elektrowniach biomasy prowadzi m.in. do tego, że na rynku jest za dużo tzw. zielonych certyfikatów. To zaś skutkuje obniżaniem ich ceny. A im niższe ich ceny, tym mniej opłaca się budować biogazownie.

źródło: PAP, informacje własne


ChronmyKlimat.pl – portal na temat zmian klimatu dla społeczeństwa i biznesu. © Copyright Fundacja Instytut na rzecz Ekorozwoju
Redakcja: ul. Nabielaka 15 lok. 1, 00-743 Warszawa, tel. +48 +22 8510402, -03, -04, fax +48 +22 8510400, portal@chronmyklimat.pl