Niekotyrzystne zapisy dla inwestorów zainteresowanych rozwojem offshore znalazły się w nowelizacji ustawy o obszarach morskich RP. Pod wpływem protestów nadmorskich gmin lokalizację farm wiatrowych ustanowiono na min. odległości 12 mil morskich od brzegu, co istotnie zwiększy trudności i koszty budowy morskich farm wiatrowych w porównaniu do sytuacji, gdyby były one lokowane bliżej brzegu, na płytszych wodach. Później z możliwych lokalizacji farm wiatrowych wyłączono dodatkowo tereny, na których może w przyszłości odbywać się wydobycie surowców naturalnych.

Negatywne dla Polski rozstrzygnięcie sporu z Danią może jeszcze bardziej zawężyć obszary, na których będzie można budować morskie wiatraki. Część ze spornych terenów znalazło się bowiem na liście lokalizacji wskazanych przez resort infrastruktury jako potencjalne miejsca na budowę morskich farm wiatrowych. Jak informuje cire.pl., chodzi o potencjał rzędu 300 MW.

"Spór dotyczy podstawy ustanowienia wyłącznych stref ekonomicznych. Polska chce wytyczyć granicę 12 mil morskich od tzw. linii podstawowej, natomiast Dania uważa za południową granicę swoich obszarów morskich (czyli szelfu kontynentalnego i strefy wyłącznego rybołówstwa) w tej części Bałtyku tzw. linię mediany, czyli linię jednakowo odległą od wybrzeża Polski i wybrzeża Bornholmu. Praktyczne konsekwencje to ograniczenie możliwości działania państw na tej spornej "szarej strefie". Brak uregulowania przebiegu polsko-duńskiej wyłącznej strefy ekonomicznej skutkował już np. zmianą przebiegu trasy gazociagu Nord Stream" – cire.pl cytuje Lidię Pukę, analityka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Jak informuje cire.pl, w najbliższym czasie nie ma co liczyć na rozstrzygnięcie sporu. Obecnie MSZ zapewnia, że sporne obszary traktuje jako polską wyłączną strefę ekonomiczną i dla budowy na nich morskich farm wiatrowych nie ma przeciwskazań prawnych.