Opinie

Węgiel czy energia odnawialna – co lepsze? (część 2) (17701)

2014-09-30


galeria

Z mediów wciąż słychać naszych polityków, mówiących, że Polska węglem stała i stać będzie, a storpedowanie europejskiej polityki transformacji energetycznej jest polską racją stanu. To potwornie krótkowzroczne podejście. Którą drogę wybierzemy? Prezentujemy drugą część artykułu Marcina Popkiewicza.

Niemiecka polityka prosumencka

W Niemczech podłączenie instalacji prosumenckiej nie wiąże się z biurokracją – wiąże się to zarówno z przyjaznym prawem, jak i masową skalą instalacji. Firmy sprzedające panele mają zoptymalizowany łańcuch dostaw, projekt instalacji jest zwykle gotowy tego samego dnia, proces uzyskiwania pozwolenia jest przeprowadzany online i prawie natychmiastowy, koszty pozyskania (masowego) klienta zaś bardzo niskie. Cała dokumentacja mieści się na dwóch stronach.

Dzięki temu rozwiązaniu w Niemczech zakup paneli zwraca się w pięć lat. Polityka ułatwiania działalności dotyczy też instalacji wiatrowych czy biogazowych. Banalnie proste jest też zakładanie spółdzielni i „sąsiedzkie” dzielenie się energią. W Polsce jeśli chcemy udostępnić energię komuś innemu, trzeba mieć pozwolenia i dokumenty na prowadzenie działalności gospodarczej z zakresu produkcji energii, sąsiedzka wymiana prądu zostaje opodatkowana, a kiedy chcemy zbudować biogazownię, urzędy wymagają takiej ilości dokumentów, jakbyśmy mieli budować Bełchatów 2.

Może kiedyś, kiedy panele słoneczne, biogazownie i wiatraki były nową technologią, praktykowana w USA czy Polsce papierologia mogła mieć sens – teraz, kiedy wszystko jest zestandaryzowane, proste w instalacji i bezpieczne, a także dużo tańsze i dostępne do masowej instalacji – cała ta papierologia tylko blokuje rozwój odnawialnych źródeł energii, tworzenie nowych firm, miejsc pracy i bezpieczeństwa energetycznego. Można wręcz powiedzieć: “We have met the enemy and he is us.” (co po polsku można przetłumaczyć jako “Spotkaliśmy wroga, a jesteśmy nim my sami”.

Czy zbyt wysoki udział w systemie energetycznym wiatru i słońca nie spowoduje, że okresowo nie będzie dość prądu?

Owszem, system energetyczny musi się bilansować, ale tu też pojawiły się nowe możliwości i rozwiązania. Kiedyś, kiedy raz na kwartał przychodził inkasent z elektrowni i spisywał stan liczników na klatce, nie było miejsca na wyrafinowane rozwiązania. Teraz mamy do dyspozycji narzędzia o znacznie większych możliwościach.

Inteligentne sieci energetyczne

W szczególności możemy wprowadzić inteligentne sieci energetyczne i zarządzanie popytem (to nowość, dotychczas popyt był jaki był, a zarządzaliśmy jedynie podażą zmieniając moc elektrowni). Rozwiązanie z uwolnieniem cen prądu i ich dynamicznymi zmianami powinno spodobać się sympatykom wolnego rynku, a nawet JKM: kiedy panele słoneczne i wiatraki będą zalewać system energetyczny prądem, jego cena byłaby bardzo niska, powiedzmy 5 gr/kWh. Z kolei bezwietrzną nocą (lub bardzo pochmurnym zimowym dniem) trzeba by uruchamiać rezerwowe źródła energii (np. elektrownie gazowe), a za prąd trzeba by zapłacić znacznie więcej, np. 2 zł/kWh. Użytkownicy (zarówno indywidualni, jak i firmowi) widzieliby zmiany cen (co więcej, na podstawie prognoz pogody można by z bardzo dobrą dokładnością, na poziomie 90%, przewidzieć dostawy prądu i jego ceny na 2-3 dni naprzód). Energożerne urządzenia w domach (pralki, odkurzacze, zmywarki, …) byłyby uruchamiane, kiedy prąd byłby prawie tani, a nie wtedy, kiedy byłby drogi. Podobnie warsztaty, fabryki itp. mogłyby planować prowadzenie energożernych procesów (w szczeg. produkcji) wtedy, kiedy prąd byłby bardzo tani, a w okresach wysokich cen wstrzymywać produkcję. To dopasowałoby popyt do podaży.

Biogazownie

Dodatkowo, opłacałoby się wyposażenie pracującej obecnie w trybie ciągłym biogazowni o mocy 1 MW w turbinę o mocy 3 MW i uruchamianie jej z dużą mocą wtedy, kiedy byłyby wysokie ceny. Biogazownie takie włączałaby się więc, zastępując źródła chwilowo nie generujące dużo prądu. Dokładnie to zaczęli robić ostatnio Niemcy. Tak właśnie należy postrzegać system energetyczny – jako system, w którym współpracują i uzupełniają się miliony mniejszych i większych instalacji. W podobnym trybie działałyby elektrownie wodne, zbierając wodę podczas pracy farm wiatrowych i instalacji PV, a ruszając, gdy ich produkcja prądu będzie potrzebna.

Biogazownie mają nie tylko tę zaletę, że mogą generować prąd na żądanie, ale też nie prowadzą do marnowania materii organicznej jak przy współspalaniu drewna i innej materii organicznej z węglem (wręcz przeciwnie – oprócz energii w formie biogazu/biometanu/prądu/ciepła wychodzi z nich bardzo dobry nawóz!). Utylizują też odpady organiczne – dziś położone np. nad brzegiem jeziora chlewnie czy kurze fermy często oznaczają dla niego katastrofę ekologiczną – dzięki biogazowni mamy nie problem, tylko cenny surowiec energetyczny. To samo można powiedzieć o spożywczych resztkach organicznych, gazie wysypiskowym czy gazie z oczyszczalni ścieków. Z uprawami energetycznymi należy jednak postępować ostrożnie. Jeśli już, to na glebach niższej jakości i w skali nie prowadzącej do konkurencji z systemem żywnościowym i bez olbrzymich monokultur.

Jaki może być maksymalny sensowny areał upraw energetycznych w Polsce? W latach 50. XX w Polsce mieliśmy około 3 mln koni. Koń potrzebuje ¾ ha pastwiska i ¾ ha pod uprawy owsa na zimę. Jednym słowem, pod uprawy energetyczne dla ówczesnych „maszyn rolniczych” przeznaczaliśmy 4,5 mln ha. Biorąc pod uwagę, że z 1 ha można pozyskać ok. 50 MWh biogazu, moglibyśmy mieć ponad 20 TWh energii, co odpowiada ok. 20 mld m3 gazu ziemnego rocznie (dla porównania, Polska zużywa obecnie ok. 16 mld m3 gazu ziemnego rocznie).

 

Marcin Popkiewicz, ziemianarozdrożu.pl
ziemianarozdrozu.pl/


ChronmyKlimat.pl – portal na temat zmian klimatu dla społeczeństwa i biznesu. © Copyright Fundacja Instytut na rzecz Ekorozwoju
Redakcja: ul. Nabielaka 15 lok. 1, 00-743 Warszawa, tel. +48 +22 8510402, -03, -04, fax +48 +22 8510400, portal@chronmyklimat.pl