Aktualności

Efektywne źródła ciepła (17258)

2014-05-16


galeria

Planując ogrzewanie projektowanego domu powinniśmy pamiętać, że „najtańsza energia to ta, której nie zużywamy” – podkreśla w rozmowie z Energooszczędnymi 4 kątami Janusz Starościk, prezes Stowarzyszenia Producentów i Importerów Urządzeń Grzewczych (SPIUG). Dopiero wychodząc z takiego założenia, warto podejmować decyzje dotyczące sposobu, w jaki ogrzejemy nasz przyszły dom.

Energooszczędne 4 kąty: Wybór systemu ogrzewania jest jedną z kluczowych decyzji związanych z budową domu, a szeroka gama dostępnych na rynku technologii z pewnością nie ułatwia inwestorom tego zadania. Czym przede wszystkim powinniśmy się kierować, planując ogrzewanie naszego przyszłego domu?

Janusz Starościk: Jest wiele kryteriów dotyczących planowania systemu ogrzewania projektowanego domu. Należy pamiętać, że ponad 80% energii zużywanej w domu to właśnie ciepło. Dlatego najpierw należy zwrócić uwagę na samą konstrukcję domu, przede wszystkim w kontekście jego izolacji termicznej. Należy pamiętać, że najtańsza energia to ta, której nie zużywamy. Dlatego budownictwo energooszczędne ma tak duże znaczenie przy ograniczaniu zapotrzebowania na energię potrzebną do funkcjonowania obiektu. Dopiero na dalszym etapie istotny jest dobór sposobu ogrzewania, który powinien być dostosowany do konstrukcji budynku i jego lokalizacji. Podstawowe kryteria, którymi powinniśmy się tu kierować, to przede wszystkim położenie budynku i jego dostęp do lokalnych źródeł ciepła. Chodzi o to, aby w pierwszej kolejności korzystać z tych źródeł, które są dostępne na miejscu i nie trzeba ich dostarczać z zewnątrz. Oczywiście nie wszędzie jest to możliwe do zrealizowania, ale należy pamiętać, że dobór odpowiedniej instalacji powinien przebiegać na podstawie rzetelnej analizy ekonomicznej popartej wszystkimi potrzebnymi danymi – a nie tylko wybiórczymi, preferowanymi przez lobbystów – oraz możliwościami technologicznymi w danym budynku. Dokonując wyboru nie powinniśmy zapominać o tak fundamentalnym argumencie jak możliwie pełna gwarancja bezpieczeństwa energetycznego.

Zatem jakiego typu rozwiązania poleciłby Pan inwestorom planującym budowę domu energooszczędnego?

Jako niezależny ekspert, a zarazem jako Prezes Stowarzyszenia Producentów i Importerów Urządzeń Grzewczych, nie chcę wskazywać jednoznacznie na wyższość takiej czy innej technologii lub urządzenia grzewczego. Po prostu uważam, że każde rozwiązanie jest dobre, jeżeli w efekcie pozwoli na ponoszenie niskich kosztów energii z tytułu ogrzewania. Kryteria, którymi powinien się kierować inwestor domu przy doborze instalacji, a co za tym idzie – urządzenia grzewczego, są zależne od wielu warunków brzegowych, o których wspominałem na początku. Dom energooszczędny sam w sobie potrzebuje znacznie mniej energii w porównaniu do konwencjonalnego budynku. Dlatego tego typu budynki są ogrzewane za pomocą instalacji pracującej na tzw. niskich parametrach, czyli po prostu temperatura zasilania ogrzewania podłogowego czy grzejników jest dużo niższa w porównaniu z tym, do czego byliśmy przyzwyczajeni przez dziesiątki lat. Dodatkowo standardem w budownictwie energooszczędnym jest już odzysk ciepła z wentylacji, które wcześniej było bezpowrotnie tracone. Dlatego moc urządzeń grzewczych – bez względu na to, czy jest to pompa ciepła, kolektory słoneczne, kocioł kondensacyjny, układ mikrokogeneracyjny czy kocioł na biomasę – jest znacznie zredukowana w stosunku do domów o podobnej funkcjonalności, które były budowane w technologii konwencjonalnej.

A jak prawidłowo dobrać moc wspomnianych urządzeń grzewczych do naszych potrzeb? Kto powinien nam w tym pomóc?

Na pewno należy unikać przewymiarowania instalacji i źródeł ciepła. Wyższa założona moc to wyższe zużycie gazu lub innych nośników energii, a co za tym idzie – wyższe koszty inwestycji i eksploatacji. Także nadprodukcja ciepła w wypadku źródeł OZE nie jest korzystna, jeżeli nie ma możliwości jego praktycznego zagospodarowania. Jeżeli chodzi o dobór instalacji, to odpowiedzialność za dobór mocy i jakość całej instalacji skupia się na projektancie. To on przy doborze mocy powinien się kierować wielkością ogrzewanej powierzchni i powiązaną z tym kubaturą, uwzględniając strefy temperaturowe w domu, aby uniknąć pełnego ogrzewania tych pomieszczeń, które ze względu na funkcję nie wymagają standardowej temperatury uzyskiwanej w obszarach mieszkalnych. W kwestii komfortu ciepłej wody użytkowej, zawsze podstawowym kryterium była liczba użytkowników, względnie liczba łazienek. Zwykle instalator proponuje jakieś korekty urządzenia na miejscu, ale trzeba zwrócić uwagę, czy dane urządzenie spełni założenia projektowe. W przeciwnym wypadku będziemy narzekać albo na zimno w domu, albo na zbyt wysokie opłaty za ciepło, albo na jedno i drugie.

A dlaczego lokalizacja projektowanego domu ma tak duże znaczenie pod kątem doboru systemu grzewczego?

Wbrew krążącym na rynku opiniom wygłaszanym przez różnych ekspertów związanych z taką bądź inną technologią, nie ma urządzenia, które można by zastosować wszędzie z takim samym efektem. Np. dobrze zlokalizowany dom pod względem kierunków świata umożliwi zastosowanie z powodzeniem darmowej energii, jaką jest energia słoneczna. Ale w innej lokalizacji stopień zacienienia może być tak duży, że bardziej będzie się opłacało zastosować pompę ciepła. Trzeba też uważać na to, czy dolne źródło ciepła pompy będzie w stanie zapewnić wystarczającą ilość ciepła z gruntu, wody, powietrza czy wilgoci zawartej w powietrzu i zakładaną sprawność takiej pompy, żeby nie trzeba było zbyt wiele dodatkowej energii elektrycznej. W obszarach mocno zurbanizowanych może nie być technicznych możliwości do zainstalowania kolektorów słonecznych lub pomp ciepła, ale mamy przecież jeszcze kotły na biomasę i wysokosprawne kotły kondensacyjne, które sprawdzą się przy dostępie do gazu czy możliwości magazynowania biomasy.

A które ze wspomnianych rozwiązań jest obecnie najbardziej opłacalne w kontekście zarówno kosztów zakupu, jak i późniejszej eksploatacji?

Trudne pytanie, ponieważ nie da się jednoznacznie sklasyfikować opłacalności ogrzewania na ogólnym poziomie. Na rynku krążą różne opinie, zestawienia, statystyki i porównania, które w efekcie pokazują często takie wyniki, jakie chcieliby uzyskać zleceniodawcy badań czy studiów. Z oficjalnie dostępnych statystyk można się często dowiedzieć, że najtańszym źródłem energii jest węgiel, a jeszcze lepszym – ciepło systemowe. Te same statystyki wskazują, że OZE jest bardzo drogie i w ogóle się nie opłaca. Na końcu pod względem wysokich kosztów ogrzewania wymieniana jest zwykle energia elektryczna i olej opałowy. Tylko jest jedno „ale”. Jeżeli prosument, który ma do tego idealne warunki lokalizacyjne i techniczne, zdecyduje się np. na zainstalowanie paneli fotowoltaicznych, z których uzyskiwana energia elektryczna będzie wykorzystywana także do ogrzewania – wtedy ma ogrzewanie praktycznie za darmo, a okres zwrotu instalacji ulega znacznemu skróceniu. Inny przykład: miałem okazję brać udział w panelu dyskusyjnym podczas konferencji w szacownej instytucji, gdzie jeden z ekspertów prezentujących właśnie takie uzasadnienie ekonomiczne wykazywał, że zastosowanie pomp ciepła jest absolutnie nieopłacalne, zapominając oczywiście dodać, że dotyczyło to konkretnego badanego przypadku, przedstawiając je jako wniosek ogólny. Wtedy przedstawiłem wyliczenia dla innego obiektu, w którym pompa ciepła okazała się doskonałym rozwiązaniem ze względu na panujące tam warunki geologiczne i założenia techniczne obiektu. Kotły gazowe też przeszły swoją drogę ewolucji technicznej i obecnie montowane urządzenia kondensacyjne pozwalają na bardzo wydatne ograniczenie kosztów z tytułu ogrzewania, pod warunkiem, że mamy przyłącze gazowe, a cena gazu nie wzrośnie, na co się raczej nie zapowiada.

Inny konkretny przykład to tzw. dom słoneczny, tj. taki dom, gdzie powyżej 50% rocznego zapotrzebowania na ciepło i ciepłą wodę użytkową pochodzi z energii słonecznej. Takich domów zostało w ciągu ostatnich 10 lat wybudowanych w Europie ok. 2000. Niestety, na razie nie ma takich domów w Polsce, ponieważ z uporem godnym lepszej sprawy próbuje się przekonać Polaków, że kolektory słoneczne mogą służyć wyłącznie do przygotowywania ciepłej wody użytkowej. „Na wszelki wypadek” tego typu ograniczenia są wpisywane od początku do programów wsparcia dla kolektorów słonecznych. Tymczasem miałem okazję przygotowywać w Bawarii, na obrzeżu Alp program na temat domu wielorodzinnego na 12 mieszkań, którego roczne zapotrzebowanie na ciepło było w ponad 94% pokrywane właśnie z promieniowania słonecznego. W tym domu dodatkowe koszty związane z zastosowaniem tego typu rozwiązań to niecałe 2% kosztów całej inwestycji. Koszty ciepła to 1/12 kosztów, które mieszkańcy musieliby ponosić przy zastosowaniu alternatywnego rozwiązania opartego na bardziej konwencjonalnym źródle ogrzewania.

W innym przypadku budynku jednorodzinnego, gdzie powyżej 80% zapotrzebowania na ciepło pokrywane jest przez energię słoneczną, ze względu na wzrastające koszty klasycznego ogrzewania, podwyżki cen węgla, gazu, oleju czy energii elektrycznej, można spokojnie przyjąć, że taka inwestycja w pełni się amortyzuje po 10-15 latach porównując koszty ogrzewania ponoszone w domu energooszczędnym. Jeżeli porównanie odniesiemy do zwykłego domu o przeciętnej termoizolacji, ta amortyzacja następuje oczywiście dużo szybciej. Po tym czasie użytkownik nie ponosi praktycznie żadnych kosztów na ogrzewanie lub ponoszone koszty z tytułu ogrzewania są minimalne.

Dlatego uważam, że każdy przypadek należy rozpatrywać osobno przy maksymalnym wykorzystaniu zdrowego rozsądku i lokalnych zasobów energetycznych. Warto podkreślić, że czasami nieco wyższe koszty inwestycji zwracają się względnie szybko, zapewniając komfort mieszkania użytkownikom i dając pewność inwestycji. To znaczy, że po okresie amortyzacji koszty eksploatacji są zredukowane do bardzo niskiego poziomu, nieosiągalnego dla zwykłego budownictwa i konwencjonalnych technologii.

A czy domy budowane w standardzie pasywnym także powinny zostać wyposażone w systemy grzewcze?

Zacznijmy od tego, że według prawa budowlanego każdy dom mieszkalny powinien posiadać ogrzewanie oraz alternatywę na wypadek awarii tego podstawowego systemu. Bez tego żaden inwestor nie dostanie pozwolenia na budowę czy decyzji na kontynuowanie inwestycji. Budynek pasywny charakteryzuje się w skrócie tym, że jego roczne zapotrzebowanie na ogrzewanie nie może przekroczyć 15 kWh/m2/rok. To jest tzw. standard NF15. To oznacza, że te 15 kWh/m2 lub mniej musi być w jakiś sposób zapewnione. Zresztą, z praktycznego punktu widzenia dom pasywny to nie perpetuum mobile i nawet przy niewielkich nieszczelnościach ubytki ciepła muszą być uzupełniane, szczególnie przy dużej różnicy temperatury zewnętrznej i wewnątrz budynku.

Wielu inwestorów obawia się, że nowoczesne rozwiązania grzewcze, jak np. pompy ciepła, mogą nie sprawdzić się przy niskich temperaturach. Czy słusznie?

Mam na ten temat akurat przeciwne zdanie. Jeżeli instalacja pomp ciepła jest dobrze dobrana i wykonana, to jest to urządzenie praktycznie bezobsługowe, pomijając kwestię nastawiania parametrów. Wysokiej sprawności pompy ciepła (charakteryzowane poprzez tzw. współczynnik COP, określający w jakim stopniu urządzenie to wykorzystuje darmowe ciepło ze środowiska naturalnego w stosunku do zużytej energii elektrycznej) gwarantują, że nawet przy dużych mrozach w domu będzie panowała komfortowa temperatura. Jeżeli nastąpi wychłodzenie dolnego źródła ciepła, to mamy do dyspozycji grzałkę, która uzupełni brakujące ciepło. Ale są to przypadki ekstremalne.

A czy pompy ciepła można łączyć z innymi technologiami wykorzystującymi odnawiane źródła energii, np. z panelami fotowoltaicznymi czy kolektorami słonecznymi? W jakich sytuacjach jest to uzasadnione?

Oczywiście. Tego typu układy nazywamy hybrydowymi. Na przykład hybryda pompy ciepła z panelami fotowoltaicznymi może zapewnić 100% ciepła z OZE, ponieważ energia elektryczna potrzebna do zasilania pompy będzie pochodzić z energii słonecznej. Podobnie zresztą można zastosować małą turbinę wiatrową. Według wytycznych NFOŚiGW dotyczących programu wsparcia „Prosument” z początku tego roku, tylko w takim wypadku pompa ciepła może zostać objęta dofinansowaniem. Współpraca z kolektorami słonecznymi? Jak najbardziej. Wszystko zależy o lokalnej konfiguracji instalacji grzewczej i wyboru sposobu magazynowania ciepła. W tym wypadku może nastąpić np. rozdzielenie funkcji, tj. pompa ciepła daje ciepło do ogrzewania, a kolektory słoneczne – ciepłą wodę użytkową. Inne rozwiązanie, które spotkałem w praktyce także w Polsce, polegało na „ładowaniu” w lecie ciepłem z kolektorów słonecznych bloku gliny, na którym posadowione było osiedle mieszkaniowe, i odzysk tego ciepła w zimie przez pompy ciepła. Rozwiązanie praktyczne i dobrze działające, należy jedynie uważać, aby przy magazynowaniu ciepła nie zaburzyć równowagi termicznej w gruncie. Takich przykładów zgodnego zastosowania obu technologii można przytoczyć jeszcze więcej.

Czy w przyszłości należy liczyć się z istotnymi zmianami technologicznymi w systemach grzewczych, które wpłynęłyby na zmianę opłacalności dzisiejszych rozwiązań?

Zdecydowanie tak, ponieważ ten proces zmian zaczął się dopiero niedawno. O budownictwie energooszczędnym zaczęto poważnie mówić ledwie kilkanaście lat temu. W Polsce w tej sprawie coś się odblokowało dopiero 3-4 lata temu. UE wymusza na nas podjęcie konkretnych działań w tym kierunku. Zwróćmy uwagę, w jakich bólach rodziła się ustawa o efektywności energetycznej, która ostatecznie daleka jest od ideału i zawiera wiele zapisów, które zamiast wspierać – ograniczają wprowadzanie energooszczędności. Podobnie wyglądają prace nad projektem ustawy o OZE. Trudno się temu dziwić, ponieważ duże koncerny energetyczne obawiają się, że zmniejszone zapotrzebowanie na energię, w tym szczególnie na ciepło, może negatywnie wpłynąć na ich wyniki finansowe.

Czyli jak dotąd polskie prawo raczej nie sprzyja rozwijaniu technologii produkcji ciepła w oparciu o OZE?

Od kilku lat obserwujemy w Polsce wręcz hamowanie rozwoju ciepła z OZE oraz rozproszonych źródeł niskoemisyjnych, jakimi są gazowe urządzenia kondensacyjne czy mikrokogeneracja. Działania tego typu przyjęły szczególnie ostry wymiar w ostatnich miesiącach, co wydaje się irracjonalne, ponieważ pewnych procesów nie da się zahamować. Zmiana miksu energetycznego, który mógłby wpłynąć w znaczący sposób na strukturę wytwarzania energii w Polsce, wymaga czasu liczonego w dziesiątkach lat, co znacznie wykracza poza długość kadencji Zarządu czy Rady Nadzorczej takiej czy innej spółki energetycznej, więc nie ma co się dziwić takiemu intensywnemu lobbingowi na uzyskanie efektów w najbliższej perspektywie czasowej.

Mimo wszystko nowoczesne urządzenia grzewcze zyskują na popularności?

Zdecydowanie. Urządzenia, które jeszcze niedawno były nowością dostępną tylko dla zapaleńców, stały się normą dostępną dla wszystkich. Technologia pomp ciepła, kolektorów słonecznych, kotłów na biomasę czy kotłów i urządzeń mikrokogeneracyjnych gazowych bardzo się rozwinęła. Masowość produkcji spowodowała widoczne obniżki cen, dzięki czemu nowoczesne technologie są osiągalne dla przeciętnego obywatela. Ten proces będzie postępować, dzięki czemu jest szansa na szybkie wyparcie starych nieefektywnych energetycznie urządzeń przez te energooszczędne. Nie będzie to efekt nacisków „z góry” ale wzrostu świadomości użytkownika końcowego. Pewnym czynnikiem powodującym przyspieszenie w tej dziedzinie jest dopracowywanie i upowszechnianie rozwiązań z zakresu magazynowania ciepła. Coraz częściej stosuje się układy hybrydowe, w tym kolektory hybrydowe, które zawierają w sobie także panele fotowoltaiczne.

Nie do przecenianie jest też świadomość obywateli i ich oddolne dążenie do niezależności energetycznej, co będzie miało z pewnością wpływ na dalszy rozwój energetyki rozproszonej. Można również zaobserwować wzrastającą świadomość obywateli co do kosztów eksploatacji domu, w którym mieszkają. Dlatego powstaje w Polsce coraz więcej obiektów energooszczędnych, które dzięki wzrostowi produkcji dedykowanych im urządzeń bardzo często zrównały się z kosztami budownictwa tradycyjnego. Rozwój technologii jest faktem, szczególnie w dziedzinie kotłów kondensacyjnych, układów mikrokogeneracyjnych, pomp ciepła, magazynowania ciepła, energetyki słonecznej, a także technologii, które są obecnie na poziomie nowatorskim, ale z pewnością usłyszymy o nich w najbliższych latach.

Dziękuję za rozmowę.


Janusz Starościk – jako prezes Stowarzyszenia Producentów i Importerów Urządzeń Grzewczych aktywnie uczestniczy w różnych przedsięwzięciach propagujących efektywność energetyczną i stosowanie energetyki rozproszonej ze źródeł odnawialnych do zasilania budynków. Obecnie jest także współwłaścicielem firmy zajmującej się wspieraniem wymiany gospodarczej pomiędzy przedsiębiorstwami oraz organizacjami gospodarczymi z krajów UE i innych. W ramach realizowanych projektów ściśle współpracuje z organizacjami rządowymi i pozarządowymi w Polsce i innych krajach Unii Europejskiej, specjalizując się w zagadnieniach energetyki odnawialnej i branży budowlanej. W tych dziedzinach jest niezależnym ekspertem OSEC z siedzibą w Szwajcarii.

 




Wywiad przeprowadziła Anna Dąbrowska.

ChronmyKlimat.pl
Energooszczędne 4 kąty


ChronmyKlimat.pl – portal na temat zmian klimatu dla społeczeństwa i biznesu. © Copyright Fundacja Instytut na rzecz Ekorozwoju
Redakcja: ul. Nabielaka 15 lok. 1, 00-743 Warszawa, tel. +48 +22 8510402, -03, -04, fax +48 +22 8510400, portal@chronmyklimat.pl