Dlaczego węgiel tanieje?
Energetyka jądrowa - dotacje wyższe niż zyski (9896)
2011-03-07
Amerykański sektor energetyki jądrowej od 50 lat opiera się na bogatej ofercie dotacji rządowych, z których finansuje się jego rozwój. Mimo to, przemysł jądrowy wciąż nie jest opłacalny. Koszt dotacji często przekracza średnią cenę rynkową wyprodukowanej energii.
23 lutego 2011 roku Związek Zaangażowanych Naukowców (Union of Concerned Scientists – UCS) opublikował raport „Nuclear Power: Still Not Viable Without Subsidies” („Energetyka jądrowa – wciąż niewykonalna bez dotacji”), z którego wynika, że każdy etap jądrowego cyklu paliwowego, od wydobycia uranu aż po długoterminowe składowanie odpadów, wspierany jest przez ponad 30 różnych subwencji, których wartość może być wyższa niż zyski płynące ze sprzedaży energii.
Zdaniem Ellen Vancko, kierownika projektu UCS na temat energetyki jądrowej i zmian klimatu, przemysł jądrowy skorzystał na otrzymywanym od kilkudziesięciu lat wsparciu ze strony rządu, nie zmienia to jednak faktu, że stosowana technologia wciąż jest nieopłacalna, a w rezultacie, żeby móc budować nowe reaktory, przemysł szuka środków w kieszeniach podatników1. Koszty rosną nieprzerwanie, bez względu na miliardy dolarów dofinansowania do istniejących i planowanych elektrowni. Zamiast przeznaczać kolejne miliardy na dotacje, które jeszcze bardziej wypaczą rynek na korzyść energetyki jądrowej, należałoby skupić się na bardziej ekonomicznych źródłach energii, które pozwolą szybciej i przy mniejszym ryzyku zredukować emisje dwutlenku węgla.
Według raportu podstawowe dotacje dla energetyki jądrowej nie obejmują świadczeń pieniężnych. Przenoszą one ryzyko związane z budową i obsługą elektrowni – np. przekroczenie kosztów, niedotrzymanie umowy, wypadki, zarządzanie odpadami – z właścicieli elektrowni i inwestorów na podatników. Tak ukryte dotacje zaburzają podejmowanie decyzji na rynku, gdzie w przeciwnym razie preferowane byłyby mniej ryzykowne inwestycje.
Najważniejsze świadczenia dla energetyki jądrowej skierowane są na cztery główne cele: redukcję kosztów kapitału, pracy i terenu poprzez gwarancje kredytowe i zachęty podatkowe; ukrycie prawdziwych kosztów produkcji energii atomowej poprzez finansowanie wydobycia uranu i zużycia wody; przeniesienie na społeczeństwo odpowiedzialności za bezpieczeństwo i ryzyko wypadków, jak również za ryzyko długoterminowe, związane np. ze składowaniem odpadów radioaktywnych.
Doug Koplow, autor raportu, uważa, że bez tak hojnego dofinansowania przemysł jądrowy musiałby się zmierzyć z zupełnie inną rzeczywistością na rynku. Ze 140 działających obecnie reaktorów wiele w ogóle by nie powstało, a fabryki, które wyprodukowały reaktory musiałyby ściągać z podatników jeszcze wyższe opłaty. Wciąż pobierane jest dofinansowanie kosztów operacyjnych, takich jak wydobycie węgla, chłodzenie wody, ubezpieczenia, składowanie odpadów czy zamknięcie i demontaż instalacji.
Trudno jednak ocenić całkowitą wartość tych dopłat. Raport podaje, że obecnie dotacje mogą stanowić od 13% do 98% wartości wyprodukowanej energii. Jednak nawet na tym niższym poziomie dotacje odpowiadają za znaczącą część przewagi kosztów operacyjnych energetyki jądrowej nad konkurencyjnymi źródłami energii.
Zdaniem Vancko wszystkie technologie niskowęglowe mogłyby spokojnie konkurować z jądrową, jeśli tylko rząd zapewniłby równe szanse wszystkim „energetycznym” graczom i ustalił cenę uprawnień do emisji dwutlenku węgla. Inwestowanie w energetykę jądrową niesie za sobą jedyne w swoim rodzaju ryzyko związane z odpadami radioaktywnymi, wypadkami i rozprzestrzenianiem się broni atomowej, które powinno zostać włączone do kosztów technologii jądrowej, a jak na razie tak nie jest.
W oparciu o wyniki przeprowadzonych badań, raport zaleca, aby rząd federalny ograniczył dotacje dla przemysłu jądrowego. Jeśli dofinansowania są niezbędne, rząd powinien przyznawać je na zasadzie konkursu najbardziej ekonomicznym, niskowęglowym technologiom energetycznym. Sugeruje się także modernizację systemu odpowiedzialności cywilnej dla sektora jądrowego i ustanowienie przepisów i opłat dotyczących wydobycia uranu, budowy składowisk odpadów oraz zużycia wody. Wszystko to pozwoliłoby w pełni odzwierciedlić koszty i ryzyko związane z tą technologią.
„Po pięćdziesięciu latach, przemysł jądrowy powinien uniezależnić się od pomocy ze strony rządu na rzecz modelu opartego na rentowności. Ryzyko, jakie niesie za sobą budowa i obsługa tego źródła energii powinno znaleźć odbicie w cenie energii a nie w wysokości opłat pobieranych od podatników” – podkreśla Koplow.
Temat kosztów energetyki jądrowej, której rozwój możliwy jest wyłącznie dzięki licznym dotacjom i gwarancjom ze strony rządu, poruszony został także w raporcie „The Economics of Nuclear Power – an Update” („Ekonomika energii jądrowej – uaktualnienie”) opublikowanym przez Fundację Heinricha Bölla w kwietniu ubiegłego roku.
Jego autor, Steve Thomas, wskazuje między innymi na rozbieżności między interesami inwestorów, a interesem całego społeczeństwa i podkreśla, że oceny kosztów wytwarzania energii jądrowej nie powinno przeprowadzać się jedynie z punktu widzenia wielkich przedsiębiorstw. Ponadto, wiele zmiennych stosowanych przy szacowaniu kosztów odnosi się do procesów, które nie zostały sprawdzone na skalę przemysłową (np. demontaż instalacji, składowanie odpadów), a niesprawdzone procesy często kosztują dużo więcej niż się przewiduje. Brakuje również wiarygodnych, aktualnych danych na temat elektrowni atomowych, które niechętnie mówią o ponoszonych kosztach.
Thomas zwraca również uwagę na to, że mimo coraz większej wiedzy i postępów technologicznych koszty energetyki jądrowej rosną zamiast spadać, podczas gdy coraz bardziej opłacalne stają się odnawialne źródła energii oraz efektywność energetyczna.
Raporty do pobrania:
http://www.ucsusa.org/assets/documents/nuclear_power/nuclear_subsidies_report.pdf
http://www.boell.de/downloads/ecology/Thomas_economics.pdf
Przypisy:
1. Chodzi tu zarówno o tax-payers (płatników podatków), jak i rate-payers (płatników podatków od przedsiębiorstw).
Agata Golec, ChrońmyKlimat.pl
na podstawie www.ucsusa.org, www.boell.de
Zdaniem Ellen Vancko, kierownika projektu UCS na temat energetyki jądrowej i zmian klimatu, przemysł jądrowy skorzystał na otrzymywanym od kilkudziesięciu lat wsparciu ze strony rządu, nie zmienia to jednak faktu, że stosowana technologia wciąż jest nieopłacalna, a w rezultacie, żeby móc budować nowe reaktory, przemysł szuka środków w kieszeniach podatników1. Koszty rosną nieprzerwanie, bez względu na miliardy dolarów dofinansowania do istniejących i planowanych elektrowni. Zamiast przeznaczać kolejne miliardy na dotacje, które jeszcze bardziej wypaczą rynek na korzyść energetyki jądrowej, należałoby skupić się na bardziej ekonomicznych źródłach energii, które pozwolą szybciej i przy mniejszym ryzyku zredukować emisje dwutlenku węgla.
Według raportu podstawowe dotacje dla energetyki jądrowej nie obejmują świadczeń pieniężnych. Przenoszą one ryzyko związane z budową i obsługą elektrowni – np. przekroczenie kosztów, niedotrzymanie umowy, wypadki, zarządzanie odpadami – z właścicieli elektrowni i inwestorów na podatników. Tak ukryte dotacje zaburzają podejmowanie decyzji na rynku, gdzie w przeciwnym razie preferowane byłyby mniej ryzykowne inwestycje.
Najważniejsze świadczenia dla energetyki jądrowej skierowane są na cztery główne cele: redukcję kosztów kapitału, pracy i terenu poprzez gwarancje kredytowe i zachęty podatkowe; ukrycie prawdziwych kosztów produkcji energii atomowej poprzez finansowanie wydobycia uranu i zużycia wody; przeniesienie na społeczeństwo odpowiedzialności za bezpieczeństwo i ryzyko wypadków, jak również za ryzyko długoterminowe, związane np. ze składowaniem odpadów radioaktywnych.
Doug Koplow, autor raportu, uważa, że bez tak hojnego dofinansowania przemysł jądrowy musiałby się zmierzyć z zupełnie inną rzeczywistością na rynku. Ze 140 działających obecnie reaktorów wiele w ogóle by nie powstało, a fabryki, które wyprodukowały reaktory musiałyby ściągać z podatników jeszcze wyższe opłaty. Wciąż pobierane jest dofinansowanie kosztów operacyjnych, takich jak wydobycie węgla, chłodzenie wody, ubezpieczenia, składowanie odpadów czy zamknięcie i demontaż instalacji.
Trudno jednak ocenić całkowitą wartość tych dopłat. Raport podaje, że obecnie dotacje mogą stanowić od 13% do 98% wartości wyprodukowanej energii. Jednak nawet na tym niższym poziomie dotacje odpowiadają za znaczącą część przewagi kosztów operacyjnych energetyki jądrowej nad konkurencyjnymi źródłami energii.
Zdaniem Vancko wszystkie technologie niskowęglowe mogłyby spokojnie konkurować z jądrową, jeśli tylko rząd zapewniłby równe szanse wszystkim „energetycznym” graczom i ustalił cenę uprawnień do emisji dwutlenku węgla. Inwestowanie w energetykę jądrową niesie za sobą jedyne w swoim rodzaju ryzyko związane z odpadami radioaktywnymi, wypadkami i rozprzestrzenianiem się broni atomowej, które powinno zostać włączone do kosztów technologii jądrowej, a jak na razie tak nie jest.
W oparciu o wyniki przeprowadzonych badań, raport zaleca, aby rząd federalny ograniczył dotacje dla przemysłu jądrowego. Jeśli dofinansowania są niezbędne, rząd powinien przyznawać je na zasadzie konkursu najbardziej ekonomicznym, niskowęglowym technologiom energetycznym. Sugeruje się także modernizację systemu odpowiedzialności cywilnej dla sektora jądrowego i ustanowienie przepisów i opłat dotyczących wydobycia uranu, budowy składowisk odpadów oraz zużycia wody. Wszystko to pozwoliłoby w pełni odzwierciedlić koszty i ryzyko związane z tą technologią.
„Po pięćdziesięciu latach, przemysł jądrowy powinien uniezależnić się od pomocy ze strony rządu na rzecz modelu opartego na rentowności. Ryzyko, jakie niesie za sobą budowa i obsługa tego źródła energii powinno znaleźć odbicie w cenie energii a nie w wysokości opłat pobieranych od podatników” – podkreśla Koplow.
Temat kosztów energetyki jądrowej, której rozwój możliwy jest wyłącznie dzięki licznym dotacjom i gwarancjom ze strony rządu, poruszony został także w raporcie „The Economics of Nuclear Power – an Update” („Ekonomika energii jądrowej – uaktualnienie”) opublikowanym przez Fundację Heinricha Bölla w kwietniu ubiegłego roku.
Jego autor, Steve Thomas, wskazuje między innymi na rozbieżności między interesami inwestorów, a interesem całego społeczeństwa i podkreśla, że oceny kosztów wytwarzania energii jądrowej nie powinno przeprowadzać się jedynie z punktu widzenia wielkich przedsiębiorstw. Ponadto, wiele zmiennych stosowanych przy szacowaniu kosztów odnosi się do procesów, które nie zostały sprawdzone na skalę przemysłową (np. demontaż instalacji, składowanie odpadów), a niesprawdzone procesy często kosztują dużo więcej niż się przewiduje. Brakuje również wiarygodnych, aktualnych danych na temat elektrowni atomowych, które niechętnie mówią o ponoszonych kosztach.
Thomas zwraca również uwagę na to, że mimo coraz większej wiedzy i postępów technologicznych koszty energetyki jądrowej rosną zamiast spadać, podczas gdy coraz bardziej opłacalne stają się odnawialne źródła energii oraz efektywność energetyczna.
Raporty do pobrania:
http://www.ucsusa.org/assets/documents/nuclear_power/nuclear_subsidies_report.pdf
http://www.boell.de/downloads/ecology/Thomas_economics.pdf
Przypisy:
1. Chodzi tu zarówno o tax-payers (płatników podatków), jak i rate-payers (płatników podatków od przedsiębiorstw).
Agata Golec, ChrońmyKlimat.pl
na podstawie www.ucsusa.org, www.boell.de
ChronmyKlimat.pl – portal na temat zmian klimatu dla społeczeństwa i biznesu. © Copyright Fundacja Instytut na rzecz Ekorozwoju
Redakcja: ul. Nabielaka 15 lok. 1, 00-743 Warszawa, tel. +48 +22 8510402, -03, -04, fax +48 +22 8510400, portal@chronmyklimat.pl