Dobre praktyki

Biogazownia w Konopnicy (17096)

2013-01-10


galeria

Ci, którzy protestują przeciwko budowie biogazowni rolniczych, najbardziej obawiają się tego, że będą one śmierdzieć i zatruwać swym fetorem okolicę. Biogazownia w Konopnicy koło Rawy Mazowieckiej pachnie kiszonką kukurydzianą (tak było tam w grudniu, gdy odwiedziłem to miejsce). Może nie każdemu ten zapach przypadłby do gustu, ale na pewno nie można nazwać go fetorem.

Jedynym surowcem, używanym przez – należącą do firmy BioEnergy Project – instalację biogazową w Konopnicy, są kiszonki kukurydzy i zbóż, przechowywane pod wielką wiatą. Każdego dnia jest tam jednak ich tylko tyle, ile potrzeba do dobowej produkcji (codziennie dowożona jest nowa partia). Z tego bierze się zapach, jaki towarzyszy tej biogazowni. Z drugiej strony jest to dowód na powtarzaną przez ekspertów opinię, że dobrze zaprojektowane i eksploatowane biogazownie nie śmierdzą, wbrew obawom protestujących przeciwko tym inwestycjom.

Społeczny opór

Część mieszkańców Konopnicy też protestowała przeciwko budowie biogazowni, choć miała być ona oddalona od najbliższych domów o kilkaset metrów i zlokalizowana na terenie przeznaczonym w planie zagospodarowania na cele przemysłowe, obok oczyszczalni ścieków.

– Przymierzaliśmy się wcześniej do budowy biogazowni w dwóch innych miejscowościach, ale był tam ogromny opór społeczny – mówi Zofia Ossowska, dyrektor generalny BioEnergy Project. – Woziliśmy nawet mieszkańców tych miejscowości do Niemiec, żeby obejrzeli tamtejsze biogazownie rolnicze. Ale część z nich odpowiadała: tam biogazownie nie śmierdzą, ale u nas będą śmierdzieć.

W Konopnicy protesty były mniejsze, ale i one pokazały, że niemal wszędzie znajdą się ludzie, którzy po prostu są na "nie" i protestują przeciwko każdej inwestycji, niezależnie od tego, czy mają ku temu rzeczywiste podstawy czy nie. I trzeba się z tym liczyć, planując takie przedsięwzięcie.

Gdy biogazowa instalacja w Konopnicy ruszyła, mieszkańcy wsi przekonali się na własnej skórze, że taki obiekt nie musi być uciążliwy dla otoczenia. A wręcz może być odwrotnie. Dowody? Masę pofermentacyjną z tej biogazowni, o słabym, neutralnym zapachu, kupuje jako nawóz jeden z okolicznych rolników, prowadzący duże gospodarstwo doświadczalne. Zastąpił nią obornik, który rozrzucony na polach dokuczał swym fetorem mieszkańcom pobliskich wsi.

Nowe miejsca pracy

To nie jedyna korzyść, jaką niesie dla lokalnej społeczności biogazownia w Konopnicy. Bardzo ważne jest to, że daje ona miejsca pracy. Przy jej obsłudze znalazło stałe zatrudnienie 7 osób. To jednak nie wszystko, bo oprócz tego spółka najmuje ludzi oraz firmy z okolicy do zbioru surowca, do przewiezienia go do biogazowni, do wywiezienia tzw. pofermentu. Korzysta też z usług firmy przeglądającej silniki instalacji. – Mówi się, że jedno miejsce pracy w przemyśle, którym są też biogazownie, generuje 10 kolejnych miejsc pracy w otoczeniu – tłumaczy Zofia Ossowska ze spółki BioEnergy Project.

Oprócz tego biogazownia w Konopnicy daje zarobić okolicznym rolnikom. Podpisuje z nimi umowy, które polegają one na tym, że rolnik obsiewa swoje pola kukurydzą czy zbożami, a spółka BioEnergy Project, sama je potem zbiera z pól. Na razie takie umowy z Bioenergy Project podpisało kilku rolników, ale docelowo ma być ich kilkunastu. – Szacujemy, że roczny zysk z hektara uprawy kukurydzy na rzecz biogazowni wyniesie od 4 do 6 tys. zł – mówi Zofia Ossowska, dyrektor generalny Bioenergy Project.

W przyszłości z biogazowni w Konopnicy może skorzystać też pobliskie miasto – Rawa Mazowiecka. Są bowiem plany, żeby ta instalacja zaopatrywała Rawę w energię cieplną. To jednak będzie wymagać czasu i inwestycji (głównie w ciepłociąg).

Biogazownia rolnicza w Konopnicy ruszyła w październiku zeszłego roku. Ma moc 1,99 MW.

Jacek Krzemiński


ChronmyKlimat.pl – portal na temat zmian klimatu dla społeczeństwa i biznesu. © Copyright Fundacja Instytut na rzecz Ekorozwoju
Redakcja: ul. Nabielaka 15 lok. 1, 00-743 Warszawa, tel. +48 +22 8510402, -03, -04, fax +48 +22 8510400, portal@chronmyklimat.pl