Publikacje zagraniczne
Czy Nowy Jork stanie się Wenecją Ameryki? (9090)
2011-03-24Jednym ze skutków globalnego ocieplenia i spowodowanego nim topnienia pokrywy lodowej Antarktydy i Grenlandii może być wzrost poziomu morza. Zagrożonych zostanie wiele terenów nadmorskich, w tym polskie Żuławy Wiślane i miasta leżące wzdłuż wybrzeży, takie jak Amsterdam, czy Wenecja. Ten sam los może czekać również… Nowy Jork.
Delaware to stan USA leżący na wschodnim wybrzeżu, nad zatoką Delaware, ze stolicą w Dover. Jest to najniżej położony region w kraju – średnia wysokość wynosi tam 18 m n.p.m. Stan jako pierwszy ratyfikował konstytucję Stanów Zjednoczonych. Teraz istnieje realna groźba, że również jako pierwszy zniknie z mapy kraju.
Przez ostatnie sto lat poziom morza wzrósł tu prawie o 30,5 cm, średnio o 3,2 mm rocznie. Najlepszym dowodem, że zatoka „się porusza” jest platforma do obserwacji ptaków, która w 2006 roku została zbudowana na wydmach, kilkaset metrów od zatoki Delaware, a dzisiaj znajduje się w strefie pływów. Nie jest jednak pewne, że ma to związek ze zmianami klimatu. Badania utrudniają przekształcenia linii brzegowej, które powstały na skutek melioracji obszarów wodno-błotnych, walki z plagami komarów czy zabezpieczania wybrzeża przed erozją morską.
Ważną wskazówką mogą okazać się dane gromadzone od 50 lat pochodzące z falochronów w porcie Lewes. W latach 80. obserwowano od 10 do 20 przypływów o średniej wysokości wody wysokiej. W 2009 roku odnotowano 30 pływów przekraczających ten poziom, a rok później – 27.
Narodowa Służba Meteorologiczna coraz częściej ostrzega o zagrożeniach powodziowych, które się zwiększyły m.in. w Wilmington, leżącym nad rzeką Delaware. Jeżeli poziom morza wzrośnie jeszcze o 50 cm, wiele ulic zostanie zalanych nawet przy normalnej wielkości przypływie. W 2010 roku badania zlecone przez Departament ds. Zasobów Naturalnych i Kontroli Środowiska potwierdziły, że poziom morza wzrasta. Niezbędne jest teraz właściwe zarządzanie obszarami przybrzeżnymi i przygotowanie ich na nadchodzące sztormy. O ile po powodzi lub gwałtownym sztormie woda w końcu się wycofa, o tyle w tym wypadku nie zniknie.
Program „Sea Level Rise – How Will Delaware Adapt?” stworzony przez stowarzyszenie League of Women Voters ma na celu informowanie społeczności o przyczynach i skutkach tego zjawiska oraz o tym, co rząd i władze lokalne robią w tym kierunku. Z władzami współpracują Uniwersytet Delaware oraz Widener Law School.
Działania dostosowawcze nie zakończą się jednego dnia, lecz będą trwały latami. Natomiast te krótkoterminowe już są podejmowane. Wilmington opracowuje program złagodzenia skutków powodzi poprzez zbudowanie systemu odprowadzania wód powodziowych, które do tej pory nie miały drogi ujścia. Jednym z rozwiązań jest stworzenie systemu retencji, przechowującego nadmiar wód. Na niektórych terenach usypuje się sztuczne wydmy i wzmacnia wały przeciwpowodziowe.
Bardzo ważne jest uwzględnianie tego problemu przy tworzeniu planów zagospodarowania przestrzennego, aby dzisiaj powstające inwestycje nie znalazły się kiedyś pod wodą, jak ptasia platforma z 2006 roku. Ludzie powinni otrzymywać informacje, gdzie np. warto budować drogi lub czy przeprowadzka będzie nieunikniona. Trzeba będzie podjąć trudne decyzje, czy warto przeciwstawiać się jeszcze żywiołowi, czy jednak dalsza walka skazana jest na porażkę.
Zagrożony zalaniem jest także Nowy Jork – uważa Malcolm Bowman, oceanolog z Uniwersytetu Stony Brook na Long Island. Według naukowca zmiany klimatu spowodować mogą, że powodzie w niektórych częściach miasta mogą stać się zjawiskiem tak powszechnym, jak opady śniegu. Zmiany zaczną się na północy i będą szły na południe w kierunku dolnego Manhattanu. Na ich skutek woda zaleje ulicę FDR Drive i okrąży Wall Street. Miasto zostanie sparaliżowane.
Duża część miasta znajduje się na wysokości do pięciu metrów nad poziomem morza, na dolnym Manhattanie są punkty, gdzie wysokość bezwzględna nie przekracza 1,5 metra. Są to obszary bardzo narażone na wysokie wody. Biuro prezydenta miasta ds. długoterminowego planowania i zrównoważonego rozwoju ma za zadanie przygotować się do zagrożeń, które mogą przynieść za sobą zmiany klimatyczne. Głównym jego celem jest oszacowanie ryzyka nadejścia tzw. „sztormów stulecia”, niszczycielskich burz, które już niedługo mogą się pojawiać nawet co 15-35 lat.
Bowman proponuje budowę systemu ruchomych grobli, takich jakie chronią Londyn przed przyborami wody w Tamizie czy też leżący poniżej poziomu morza Amsterdam. Na co dzień pozostawałyby otwarte, aby swobodnie mogły przepływać statki, a podczas huraganów i silnych sztormów byłyby zamykane. Można je umiejscowić np. na Throggs Neck, gdzie zbiegają się estuaria Long Island Sound i East River. Ich wysokość w najwyższym punkcie osiągałaby 9 metrów nad powierzchnią portu. Koszt inwestycji szacuje się wstępnie na 11 mld dolarów.
Być może trzeba będzie radykalnie zmienić zagospodarowanie przestrzeni w Nowym Jorku – zagęścić tereny wyżej położone, a z niższych partii utworzyć strefy buforowe. Wszystko po to, aby zabezpieczyć miasto przed zalewaniem. Jeśli poziom morza podniesie się o 1,8-2,4 metra, to w ciągu 200 lat Nowy Jork może stać się Wenecją Ameryki Północnej.
Bardzo ważne jest także przygotowanie mieszkańców do ewentualnej ewakuacji. Nikt nie zakłada, że 400 tys. osób z terenów zagrożonych nagle będzie musiało opuścić swoje domy, ale zignorowanie problemu byłoby dużym błędem. Póki co, potrzebne są dalsze badania, aby móc stworzyć prawdopodobną prognozę. Być może ludzie w końcu przegrają walkę i będą zmuszeni wycofać się z wybrzeża. Nie wiadomo, kiedy wielka woda nadejdzie. Pewne jest, że to kiedyś nastąpi i miasto musi być na nią gotowe.
OB, ChronmyKlimat.pl
na podstawie: www.wnyc.org, www.delmarvanow.com, pl.wikipedia.org
fot. www.sxc.hu
ChronmyKlimat.pl – portal na temat zmian klimatu dla społeczeństwa i biznesu. © Copyright Fundacja Instytut na rzecz Ekorozwoju
Redakcja: ul. Nabielaka 15 lok. 1, 00-743 Warszawa, tel. +48 +22 8510402, -03, -04, fax +48 +22 8510400, portal@chronmyklimat.pl